Filmy z polskim lektorem i dubbingiem nowoĹci rapidshare download.
Czasami niewiele potrzeba by z totalnego przygnębienia nasuwającego wręcz myśli samobójcze, przejść do wyższego stanu świadomości, objawiającego się zewnętrznym "bananem" na twarzy, wewnętrznym "Alleluja i do przodu !" oraz kilkoma nietypowymi, czasem wręcz niestosownymi okrzykami. Tym razem rzecz rozbiła się o 15 minut. Chwilę, która zmieniła wyjazd-katastrofę w ... wyjazd-prawie-katastrofę ;) A jako, że zakończenie najlepiej oddziałuje na ogólne wrażenia, to...
Ale lepiej po kolei:
Dzień 0, z miejscowego dialektu - Ouverture
Już poprzedni tydzień zwiastował problemy. Pogoda typu "non stop lampa" musi się kiedyś skończyć, kiedy jeśli nie na nasz turnus ? Po nocce w podróży, dzień wita nas gdzieś w zachodniej Austrii. Wita pochmurno i odwilżowo. Przejeżdżamy tuż obok wyciągów w St. Anton. Biednie wszystko wygląda, ponuro, zima w wyraźnym odwrocie. Pocieszamy się typowym "tu jest tylko 1400m, tam jest wysoko, na pewno pada śnieg". Kolejne kilometry, to już typowe płaskie, wiosenne i deszczowe klimaty Szwajcarii.
Dojeżdżamy do uroczego francuskiego Annecy. W mieście festyny, zabawy na powietrzu, na jeziorze kajaki, żaglówki... Jako narciarze czujemy się w tym towarzystwie jak kosmici. Nic to, wjedziemy w góry, z powrotem będzie zima. Mijamy Albertville, dojeżdżamy do Moutiers. Ani grama śniegu. Spokojnie - tu nawet w styczniu za często go nie widuje się, kawał podjazdu przed nami. Wspinamy się serpentynami. Temperatura wyraźnie na plusie, ale bez opadów. Będzie dobrze, tam jest wysoko, wszyscy się pocieszają. Kolejny przystanek - Les Menuires, zaczyna się zwątpienie i niedowierzanie - mżawka, a już jesteśmy bardzo wysoko (1850m).
Wreszcie dojazd na miejsce (2300m) - koniec złudzeń: noc, +6, ulewa. Śniegu w miejscowości niewiele już. Prognozy mowią o kolejnych dwóch deszczowych dniach. Dramat, gorzej być nie może...
Dzień 1 A jednak może...
Uświadamia o tym Francuz z obsługi informujący o opoźnieniu w otwarciu wyciągów. Powodem padający mocno deszcz i związane z nim zwiększające się zagrożenie lawinowe. Co chwila huk, wokoło wybuchają ładunki. Czynne jedno krótkie krzesełko, więc szybka decyzja: trzeba spadać nartostradą do sąsiedniego "lemenir".
Z deszczu pod rynnę. Tam jeszcze cieplej i bardziej leje. Czynne jedynie 2 wyciągi (z tych samych powodów co w VT). Do gondolki rosnąca kolejka, ale przynajmniej przez chwilę człowiek nie moknie. Na trasach śnieg niemal w oczach spływa. Powoli sobie uświadamiam, że widoki na powrót do Val Thorens wraz z kolejnymi gestami zrezygnowania u obsługi kolejek, są coraz gorsze. Trzeba było zostać na miejscu...
W końcu ruszają 2 gondolki na Pt de la Masse. To już 2800m, zamiast deszczu mokry śnieg, a na tablicy informacyjnej cyfra "5" zagrożenia.
Powoli ruszają także inne wyciągi, więc wreszcie można wrócić do bazy wypadu. Oprócz deszczu beznadziejna widoczność, więc przyjemności z jazdy nie ma. Dopiero na koniec dnia nieco się poprawia.
Dzień 2
Wg pierwotnej prognozy nadal miało lać. Ale o ile prognozy Meteo France na dzień następny są bardzo precyzyjne i w 95% się sprawdzają, to już te na "pojutrze" przy niestabilnej pogodzie prawie nigdy :P
Toteż komunikat z dnia nr1 na dzień nr2 się zmienił i zamiast cd. deszczu, mówił o cienkich, wysokich chmurach i przebijającym słońcu. I tak też było. Niestety nadal ciepło, na stokach breja, jedynie powyżej 3000m dobry śnieg.
Jazda w VT oraz w okolicach Mont Vallon w Meribel, trochę poza trasą, ale bez rewelacji.
Dzień 3
Słonecznie i ciepło. Rano na stokach zmrożona tarka, później albo breja, albo zlodzone muldy powyżej. Poza najwyżej położonymi miejscami już do końca wyjazdu były takie kiepskie warunki.
Skoro na trasach kiepsko, to trzeba poza trasą poszukać. Przy wyciągach już dawno wszystko rozjeżdżone, resztki stwardniałego puchu na Caronie, ale przy pewnym dodatkowym wysiłku i podejściu, można było znaleźć całkiem niezłe "firnowe" okolice. Taką jest dolina opadająca z lodowca Bouchet, aż do stacji krzesełek powyżej Orelle. Szczególnie polecam zrobienie bywalcom trawersu od górnej stacji krzesełka Col, na przełęcz Pierra Lory'ego. Z reguły jest tam wydeptane, dużo podchodzenia nie ma, a późniejszy zjazd jest bardzo zacny :) Alternatywnie można też startować z górnej stacji krzesła Bouchet, tam nie trzeba podchodzić, choć z reguły jest bardziej zjeżdżone.
Dzień 4
Nadal słonecznie, nadal ciepło. A właściwie gorąco, jako, że wybrałem się na tour w stronę Courchevel. Tam na samym dole już zielono i +16. Pojedyncze otwarte trasy umożliwiające zjazd do najniżej położonych stacji. Na niektórych trasach znośne warunki, mimo breji, ze względu na małą ilość narciarzy.
Dzień 5
Czego tu jeszcze nie grali ? Aa - wiatru. No to mówisz - masz. Do tego pochmurnie. Rano piruety tępymi nartami na zmrożonym betonie, potem kolejki do nielicznych czynnych wyciągów i coraz gorsze warunki na trasach. W końcu decyzja o rezygnacji z nart i wypożyczeniu kawałka plastiku na tor saneczkowy. Doświadczenie ciekawe - 6km zjazdu z prawie 3000m, acz nieco bolesne w końcowym rozrachunku :D
Na poprawę humoru przejaśnia się, przestaje wiać i o 14 zostaje otwarta kolejka na Cime Caron. Udaje mi się przypadkiem być w tej okolicy i załapać na jeden z pierwszych wagoników. Po kilku kursach dół - góra - dół, trasa się przystosowuje nierównością do innych, kolejka do kolejki też przestaje być akceptowalna, więc kończy się "dzień dziecka"...
Dzień 6
I wreszcie ostatni dzień. Jako, że szans na poprawę warunków na trasach już od dawna nie było, poza trasą też już wszystko rozjeżdżone, to nie było wielkich oczekiwań. Ot, odbębnić ten dzień i wracać do domu z poczuciem, że znowu warunki na wyjeździe w Alpy do ***** Tyle, że do kompletu "doznań" brakowało jednego: śnieżycy. Padać delikatnie zaczęło nad ranem, po otwarciu wyciągów była już istna nawalanka. Zero widoczności, kopny śnieg na trasach, nierówno, a po jednym wyjeździe krzesłem można było ubrania wykręcać. Większość z tych nielicznych, co w ogóle wyszła na stoki, stwierdziła po 2-3 godzinach, że ma gdzieś takie narciarstwo i wróciła się suszyć do pokojów, takoż i jam uczynił. Jakie rozpoczęcie, takie i zakończenie :/
Jedyne na co liczyłem jeszcze, to na to, że po południu wyschną ubrania, nieco przestanie sypać, będzie cokolwiek widać i będzie można jednak spróbować puchu.
I stała się rzecz niepojęta. Tak jak w ciągu kilku godzin przybyło 30cm śniegu, tak o 13.30 nagle przestało padać i zaczęły być widoczne odległe budynki stacji. Po ubraniu się i zjeździe windą szok - pod stopami gruba warstwa iskrzącego się puchu, na głową błękitne niebo. Zewsząd wylewający się ludzie z obłędem w oczach ;) Atmosfera jak przy właśnie nadchodzącej wichurze, po miesiącu ciszy w zaglębiu wind-surferów :D
Nastąpił szturm na wszystkie przytrasowe miejsca. Na trasach pozostała garstka. W przeciągu kilku godzin do zamknięcia, wolnego puchu prawie nie zostało, ale jak się zna nieco okolicę, to nawet takie perełki można znaleźć w pobliżu wyciągów:
http://img28.imageshack.us/img28/1324/aaasr.jpg
Końcówka uratowała od wisielczego nastroju. Tylko, czy nie mogło tak sypać na samym początku, zamiast tego cholernego deszczu ? To najczęściej powtarzane zdanie...
Więcej zdjęć tu.
Wspolczuje nieudanego wyjazdu i zazdroszcze ostatniego dnia.;)
Współczuje... acz nie za bardzo...
Niestety tak to jest, jak ktoś sie upiera by zaoszczędzić 300-400zł i jedzie na "przed" i "posezony" czy jakieś freeski...
...niestety trzeba być świadomym ryzyka, że zamiast zaoszczędzić mozna wtopić i urlop i gotówkę:(
Współczuje... acz nie za bardzo...
Niestety tak to jest, jak ktoś sie upiera by zaoszczędzić 300-400zł i jedzie na "przed" i "posezony" czy jakieś freeski...
...niestety trzeba być świadomym ryzyka, że zamiast zaoszczędzić mozna wtopić i urlop i gotówkę:( Wiesz co, Ty jak coś chlapniesz to jak... A nie wpadłeś na to że niektórzy lubią korzystać z nart dłużej niż przez dwa miesiące w sezonie? Jak ktoś jeździ w niskim sezonie to nie zawsze oznacza, że oszczędza i nie jeździ w wysokim.
Zastanów się czasem jak coś napiszesz.
Pozdrawiam
marioo
Niestety tak to jest, jak ktoś sie upiera by zaoszczędzić 300-400zł i jedzie na "przed" i "posezony" czy jakieś freeski... Freeski w grudniu + freeski w marcu = styczniowy wyjazd "za darmo"...
Wspolczucie. Tez mialem jechac w tym terminie do Les Deux Alpes, potem miala tam jechac corka ze swoim przyszlym. Mnie przeszkodzila praca, corce tez cos waznego. Czyli, mielismy szczescie. Podobno w tym terminie (koniec marca) warunki we Francji nie sa zle. Jezdzilem przez wiele lat, do nizszych stacji, czesto jeszcze pozniej i nigdy nie bylo zle.
Ale w miare pewnym terminem jest, po ok. 7-iu wyjazdach, przelom lutego i marca, z tendencja do marca. Nigdy mnie nie zawiodl, rowniez w tym roku. Slonce juz wysoko, dzien dlugi, a jeszcze zima.
Aha, czy Ty jestes fafkiem z pl.rec.sport.zimowe?
Freeski w grudniu + freeski w marcu = styczniowy wyjazd "za darmo"... No tak nie do końca Chemiku:) też kiedys "ćwiczyłem" free-ski... i jak mnie kiedyś wiosna zastała w Val di Sole (no, ale na stokach było okej!) to mnie przeszło jak ręką odjął.
A co do ceny - naprawdę to nie aż taka rewelacja. Niby skipass w cenie czyli prawie 200 "ejro" w kieszeni, ale w tym terminie to spoko o 50 do 100 euro więcej człowieka wykasują za "accomodation". Tak więc jest owszem taniej... acz żaden rewelejszyn:(
Ps. co to Twojego przedmówcy i mojego niby "chlapnięcia"... mi naprawdę szkoda pacjenta, że miał tak nieudany wyjazd i się nasiedział pewnie nieźle w aucie jadąc tam... ale z drugiej strony takie ryzyko. Jak ktoś sie decyduje na free-ski to niestety zawsze jest większe ryzyko niż jadąc w styczniu czy lutym.
...choć ostatnie lata taka "pogięta" pogoda, że i te miesiace nic nie gwarantują. Tak jak w Czechach... miałem jechać na dłuższy weekend od 17 do 21 marca, bo pogoda tydzien wcześniej była tam rewelacyjna, a od połowy marca było tam już plus 15 stopnii... na szczescie "rzutem na taśmę" sie wycofałem.
a co do "tych" jeżdzących na freeski w grudniu i freeski w marcu! Ludziska - zazdroszczę, podziwiam i gratuluje! Nie ma nic lepszego niż narty! Jak jeszcze trafiacie na pogodę, fajną ekipę to mogę tylko włożyć głowę w glebę na asfalcie i się ukorzyć! :) Tym bardziej podziwiam tych, co wklejają filmiki ze swojej jazdy prosząc o ocenę! Dotąd myślałem, że jeżdzę "jako-tako"... po obejrzeniu tych filmików, poczytaniu uwag forumowiczów do stulu jeżdzących... ja mogę tylko się schować, spuścić głowę i udawać, że mnie nie ma... ale postanowienie "doskonalenia" stylu z instruktorem od samego początku sezonu 2010/2011 już jest podjęte!
Acz tylko chciałem napisać... że niestety ryzyko na free-ski jest i jakkolwiek bym w bawełnę tego nie owijał "wiosna" może się też przytrafić:)
Szczerze współczuję. Nie wiem jak często w roku wyjeżdżasz, ale jeśli to wyczekiwane narty przez cały rok, to masakra jakaś.
Od jakiegoś czasu przestałem traktować wyjazdy na narty jako wyprawę życia. Wolę zagościć w alpach 3-5 razy w sezonie po dwa/trzy dni szusowania niż jechać na cały tydzień. Oczywiście wyjazd do Francji to ogromna odległość, więc na trzy dni się nie opłaca. Poza tym planuję wyjazd wtedy kiedy jest pogoda. Jeśli widzę prognozę zachęcającą, łapie za telefon i rezerwuje pensjonat w okolicy, zawsze coś się znajdzie. Przyznaję, że najwięcej frajdy mam z pierwszych dwóch dni szusowania, później zmęczenie materiału wprowadza bylejakość do mojej jazdy.
Wiadomo, łatwo mi mówić, mogę z pracy wyskoczyć kiedy chcę, nie zwracając uwagi na urlop i mieszkam 5km od A4 tuz przy niemieckiej granicy co daje ok 8h jazdy do Włoch włącznie z obiadem na trasie. Jednakże polecam wszystkim "mogącym" taki system i zapewne wielu tak właśnie to robi.
Pozdrawiam
kolega opisuje tu wyjazd do Val Thorens a nie free ski.Tam czegoś takiego nie ma.Wspólczuję bo złapać wiosnę na 2300npm i wyżej w przed ostatnim tygodniu marca to po prostu pech.Byłem tam w podobnych terminach dwukrotnie w VT i było zimowo.Jak tam juz tak bylo to katastrofa musiala byc juz wszedzie....Co do pogody to niestety ta francuska cechuje sie dużą zmiennoscia w zamian za wysokość.Mi na jakieś 10 pobytów tam udało sie trafić jeden raz lampę przez prawie tydzień ale w zamian z minimalną ilościa sniegu.Niewiele brakowało a bym był tam w tym samym czasie co Ty ale wybrałem Saalbach tydzień wcześniej i było ok.
[QUOTE=fox34;296312]Szczerze współczuję. Nie wiem jak często w roku wyjeżdżasz, ale jeśli to wyczekiwane narty przez cały rok, to masakra jakaś.
a ja wrecz przeciwnie i zaraz wyjasnie dlaczego
na nartach sie jezdzi albo nie
jezeli sie jezdzi a nie "jezdzi" to jezdzi sie w kazdych warunkach, takze w deszczu. po to sa gore-tex'y i inne memebrany, zeby mozna w miare komfortowo sobie uzywac takze w takich warunkach. i doswiadczenia sie nabiera, inny rodzaj sniegu, inne wyzwania.
oczywiscie, lepiej miec metr sniegu przez noc i obudzic sie rano pod lazurowym niebem, ale niestety, zycie ma to do siebie, ze czasami wali w plecy albo zza wegla...
na nartach sie jezdzi albo nie
jezeli sie jezdzi a nie "jezdzi" to jezdzi sie w kazdych warunkach, takze w deszczu. po to sa gore-tex'y i inne memebrany, zeby mozna w miare komfortowo sobie uzywac takze w takich warunkach. i doswiadczenia sie nabiera, inny rodzaj sniegu, inne wyzwania. Ale widzisz różnicę między lazurowo-słonecznym szusowaniem a szusowaniem podczas deszczu, nawet w swoich super wypasionych membranach?;) to się cieszę.
Oczywiście, że jeździ się w każdych warunkach, ale jak czekasz na wyjazd pół roku albo i rok, a tu przez tydzień kicha no to takie teorie można sobie w buty schować.
Słyszałeś o dobroczynnym wpływie słoneczka na nasz organizm, nasze samopoczucie? Pyszne bombardino w słoneczny dzień, apres ski przy muzyce na żywo, lazurowe niebo ech...
Ale widzisz różnicę między lazurowo-słonecznym szusowaniem a szusowaniem podczas deszczu, nawet w swoich super wypasionych membranach?;) to się cieszę.
Oczywiście, że jeździ się w każdych warunkach, ale jak czekasz na wyjazd pół roku albo i rok, a tu przez tydzień kicha no to takie teorie można sobie w buty schować.
Słyszałeś o dobroczynnym wpływie słoneczka na nasz organizm, nasze samopoczucie? Pyszne bombardino w słoneczny dzień, apres ski przy muzyce na żywo, lazurowe niebo ech... Jan Koval to ortodoks! :) Nie rozróżnia jazdy na nartach, nawet w super stylu, ale która ma być wypoczynkiem, relaksem, spędzeniem wakacji od "przekraczania siebie, zdobywania szczytów, maniakalnego i sekciarskiego podejścia do nart"!
Narty to przede wszystkim hobby, ulubiony sport, ******* forma spędzenia czasu i płaszczyzna, na której wiekszość formułowiczów może się doskonalić, ma jakiś cel a na każdym wyjeździe uczy się czegoś nowego! A jak widać dla niektórych to ma być wręcz walka o życie, niezależnie od pogody, temperatury, miejsca... byle się nie przyznać, że była ****** i nie dało się jeździć... przynajmniej z jako-taką przyjemnością:)
[quote=jan koval;296340]
jezeli sie jezdzi a nie "jezdzi" to jezdzi sie w kazdych warunkach, takze w deszczu. po to sa gore-tex'y i inne memebrany, zeby mozna w miare komfortowo sobie uzywac takze w takich warunkach :)
Wszystko okej, Janie, ale tak z przekory zapytam :
Mam goretexy - "klękajcie narody" po 100 000 i więcej. Nic mi nie zmarznie, nic nie zmoknie. Śmigam z góry jak najęty - a tu pada deszcz. Co wtedy?
Gogle? Zamazują się- brak wycieraczek.
Bez gogli? Jakoś tak niefajnie:(
Co radzisz?
Współczuje... acz nie za bardzo...
Niestety tak to jest, jak ktoś sie upiera by zaoszczędzić 300-400zł i jedzie na "przed" i "posezony" czy jakieś freeski...
...
No tak nie do końca Chemiku:) też kiedys "ćwiczyłem" free-ski... i jak mnie kiedyś wiosna zastała w Val di Sole (no, ale na stokach było okej!) to mnie przeszło jak ręką odjął. Tylko, że to nie żadne free-ski, a regularny sezon w tej części Alp. Po to się jedzie w teren lodowcowy, żeby jeszcze załapać się na mniej więcej zimowe warunki. I nawiasem mówiąc, w ferie byłem w pobliskim Tignes/Val d'Isere i było wręcz taniej niż teraz w VT...
Tez mialem jechac w tym terminie do Les Deux Alpes, potem miala tam jechac corka ze swoim przyszlym. Mnie przeszkodzila praca, corce tez cos waznego. Czyli, mielismy szczescie. Hmm - jednak Deux Alpes jest o piętro wyższe niż 3 Doliny, więc tam mogło się to utrzymać na zimowo...
Bo z reguły jest ok. Rok temu, tylko tydzień później, w dolnych stacjach też już powoli się wszystko zieleniło, ale w VT zima. Teraz tydzień wcześniej świetne warunki i po ostatnich opadach obecny turnus też nieźle trafił. Choć szału z ilością śniegu nie ma.
Oui...
Szczerze współczuję. Nie wiem jak często w roku wyjeżdżasz, ale jeśli to wyczekiwane narty przez cały rok, to masakra jakaś. Nie no, tak to nie :)
Nie pierwszy raz w tym sezonie i widząc co się u nas dzieje ze śniegiem chyba nie ostatni...
kolega opisuje tu wyjazd do Val Thorens a nie free ski.Tam czegoś takiego nie ma.Wspólczuję bo złapać wiosnę na 2300npm i wyżej w przed ostatnim tygodniu marca to po prostu pech.Byłem tam w podobnych terminach dwukrotnie w VT i było zimowo.Jak tam juz tak bylo to katastrofa musiala byc juz wszedzie.... No jeśli ktoś się zastanawia nad poświątecznym wypadem gdzieś niżej do Meribel, albo Menuires, to szczerze odradzam...
a ja wrecz przeciwnie i zaraz wyjasnie dlaczego
na nartach sie jezdzi albo nie
jezeli sie jezdzi a nie "jezdzi" to jezdzi sie w kazdych warunkach, takze w deszczu. po to sa gore-tex'y i inne memebrany, zeby mozna w miare komfortowo sobie uzywac takze w takich warunkach. i doswiadczenia sie nabiera, inny rodzaj sniegu, inne wyzwania.
oczywiscie, lepiej miec metr sniegu przez noc i obudzic sie rano pod lazurowym niebem, ale niestety, zycie ma to do siebie, ze czasami wali w plecy albo zza wegla... Ja nie z tych, co myślisz. Mimo kiepskiego (na moje oczekiwania) śniegu jeździłem non-stop od otwarcia do zamknięcia. Za wyjątkiem 1,5 godzinnej przerwy w ostatni dzień, która ostatecznie się opłaciła.
Właśnie gdybym był typem narciarza barowego (2 zjazdy i do knajpy), to bym powiedział, że było super - 5 dni ze słońcem, ciepło, można się opalać na leżaku itp. Ale ja po prostu lubię jeździć po dobrym jakościowo śniegu, a tego zabrakło tym razem (z wyjątkiem połówki ostatniego dnia). Nabierać doświadczeń mogę na codzień w lokalnych górach.
Ja nie z tych, co myślisz. Mimo kiepskiego (na moje oczekiwania) śniegu jeździłem non-stop od otwarcia do zamknięcia. Za wyjątkiem 1,5 godzinnej przerwy w ostatni dzień, która ostatecznie się opłaciła.
Właśnie gdybym był typem narciarza barowego (2 zjazdy i do knajpy), to bym powiedział, że było super - 5 dni ze słońcem, ciepło, można się opalać na leżaku itp. Ale ja po prostu lubię jeździć po dobrym jakościowo śniegu, a tego zabrakło tym razem (z wyjątkiem połówki ostatniego dnia). Nabierać doświadczeń mogę na codzień w lokalnych górach.[/QUOTE]
nie znam ciebie , a moze szkoda, moja wypowiedz byla dla tych co cie tak zalowali.... troche zeby zamieszac (jak widac odniosla ten skutek).
ja tez mam wyzszy poziom adrenaliny gdy spadnie swiezy snieg a slonce grzeje ale jest zimno. i to sa warunki na jakie choruje, nie ma co ukrywac, jak wszyscy chyba.
natomiast o lokalnych gorach pozwole sobie miec odmienne zdanie; te same warunki klimatyczne (wiatr, deszcz etc) w sudetach i alpach potrafia zaowocowac zupelnie innym rodzajem sniegu. tak jak jest tysiac odmian puchu czy swiezego sniegu. i wlasnie jezdzac w takich "zlych" warunkach, nabierasz wiekszego doswiadczenia i otrzaskania niz w czasie wozenia sie po wyszczotkowanym sztruksie w warunkach idealnych (nie mowie ze do takich nalezysz), chociazby przez cwiczenie prioprocepcji....
i na dodatek, jezeli jezdzisz doskonale w trudnych warunkach, takze w deszczu, przez feedback ziweksza przyjemnosc jazdy kiedy warunki sa idealne..
...
Teraz tydzień wcześniej świetne warunki
... bez złośliwości...potwierdzam:)
co prawda mnie samej przez kontuzję:/ złapaną już 2. dnia pozostało jedynie podziwianie panoram i opalanie się, niemniej cała reszta ekipy wyjeździła się na tzw. maksa...choć ostanie 2 dni (18-19.03.) w już ciężkim śniegu niżej.
Współczuje... acz nie za bardzo...
Niestety tak to jest, jak ktoś sie upiera by zaoszczędzić 300-400zł i jedzie na "przed" i "posezony" czy jakieś freeski...
...niestety trzeba być świadomym ryzyka, że zamiast zaoszczędzić mozna wtopić i urlop i gotówkę:( ja tam na przykład wolę jechać w marcu/kwietniu niż np na feriach , bo oprócz cieszenia się śniegiem i nartami , ja sobie jeżdżę a moi rówieśnicy męczą się w szkole , to jest budujące ^ ^
co do jazdy/walki , mnie w tym roku w alpach złapał deszcz ze śniegiem , na górze puszek na trasie potem mokry śnieg a na dole deszcz, wszyscy schodzili do baru a ja cieszyłem się z frajdy w tych warunkach ;D , wiec co kto lubi , no chyba że się przemoknie to wtedy jest nie przyjemnie ;)