Filmy z polskim lektorem i dubbingiem nowoĹci rapidshare download.
Witam wszystkich właśnie wróciłem z nart w Austrii z lodowca Stubai i miałem ciekawą sytuacje związaną z helikopterem gdyż jadąc poza trasą w okolicy trasy nr 14, zagrożenie lawinowe 4 skończyliśmy wraz z kolegą na skałach nad przepaścią i nie było powrotu tylko helikopter . Akcja ratunkowa trwała 2 godz zanim nas znaleźli początkowo szukali na ratrakami potem wysłali Helikopter który nas ściągnął na dół pod gondole na linie było ciekawie , pełne gacie , ale co teraz ??? .Po akcji nie byliśmy ani na żadnym przesłuchaniu ani nic nie podpisywaliśmy tyko spisali nasze dane i puścili do hotelu . Czy ktoś wie jakie mogą być konsekwencje takiej wyprawy, proszę tylko poważnie.:cool:
Witam wszystkich właśnie wróciłem z nart w Austrii z lodowca Stubai i miałem ciekawą sytuacje związaną z helikopterem gdyż jadąc poza trasą w okolicy trasy nr 14, zagrożenie lawinowe 4 skończyliśmy wraz z kolegą na skałach nad przepaścią i nie było powrotu tylko helikopter . Akcja ratunkowa trwała 2 godz zanim nas znaleźli początkowo szukali na ratrakami potem wysłali Helikopter który nas ściągnął na dół pod gondole na linie było ciekawie , pełne gacie , ale co teraz ??? .Po akcji nie byliśmy ani na żadnym przesłuchaniu ani nic nie podpisywaliśmy tyko spisali nasze dane i puścili do hotelu . Czy ktoś wie jakie mogą być konsekwencje takiej wyprawy, proszę tylko poważnie.:cool: ???? to znaczy że jechaliście dziką ? wiedząc że jest zamknięta ? :D i nie da się zjechac na dół ? którego to było dnia, i o której ?
nie rozmawialiście z osobami, które spisały Wasze dane ? najwłaściwszej odpowiedzi właśnie one, mam wrażenie :D, mogły udzielić...
nie wiem czy zapłacicie jakąś karę... raczej nie, ale przelot śmigłowcem to koszty kilku tysięcy Euro ( w zależności skąd wzywany)... od zasad Waszego ubezpieczenia zależy czy pokryje ono koszt...
ale to takie wróżenie z fusów...
a więc tak trasa dzika , wiedzieliśmy że nie zjedziemy do końca ale jest tam droga asfaltowa i chcieliśmy zejść do końca z buta, data 30,04,2010godz 16,00-18,00 o ubespieczeniu nie ma mowy sam pewnie wiesz raz że trasa zamknięta to jeszcze dzika a po drugie nic nam się nie stało tylko nas zwieźli na dół bo nie mogliśmy się ruszyć a helikopter wzywali ci z lodowca bo nie mogli nas znaleść ratrakami . Zastanawiamy się czy nam rachunek przyślą czy jak nas tak szybko puścili to może nam przejdzie płazem :)?
a więc tak trasa dzika , wiedzieliśmy że nie zjedziemy do końca ale jest tam droga asfaltowa i chcieliśmy zejść do końca z buta, data 30,04,2010godz 16,00-18,00 o ubespieczeniu nie ma mowy sam pewnie wiesz raz że trasa zamknięta to jeszcze dzika a po drugie nic nam się nie stało tylko nas zwieźli na dół bo nie mogliśmy się ruszyć a helikopter wzywali ci z lodowca bo nie mogli nas znaleść ratrakami . Zastanawiamy się czy nam rachunek przyślą czy jak nas tak szybko puścili to może nam przejdzie płazem :)? jeśli chodzi o rachunek, to przyslą na adres który wynika z Waszych dokumentów...
30 była dobra widoczność... na szczęście...
a więc tak trasa dzika , wiedzieliśmy że nie zjedziemy do końca ale jest tam droga asfaltowa i chcieliśmy zejść do końca z buta, data 30,04,2010godz 16,00-18,00 o ubespieczeniu nie ma mowy sam pewnie wiesz raz że trasa zamknięta to jeszcze dzika a po drugie nic nam się nie stało tylko nas zwieźli na dół bo nie mogliśmy się ruszyć a helikopter wzywali ci z lodowca bo nie mogli nas znaleść ratrakami . Zastanawiamy się czy nam rachunek przyślą czy jak nas tak szybko puścili to może nam przejdzie płazem :)? No to mieliscie szczescie podyndac na sznurku,
a ze was wybrali to szczescie szczegolne,
a ze na sile was szukali to jeszcze wieksze szczescie mieliscie.
Musialo im tz sluzbom ratowniczym sie nudzic, bo raczej na sile nikogo nie szukaja.
Chyba ze o czyms zapomniales i to tym najwazniejszym
Szukać to nas chyba musieli daliśmy cyne żoną że jest nieciekawie a one były w hotelu i tam do właściciela, a on dalej ,ale dzięki żoną i tym gościem z hotelu jesteśmy w domu , kolega zrobił fotke i puścił mms do hotelu i właściciel z tej fotki nas zlokalizował mniej więcej i zadzwonił do tych co prowadzili akcje . Dobrze że miejscowy. Wszystko fajnie ale martwi nas ten rachunek , myślicie że prześlą fakture , coś nam tam mówili że było zagrożenie lawinowe i że zagrożenie życia ale czy to na naszą korzyść nie wiem :confused:
daliśmy cyne żoną Ten cytat będzie mnie rozbawiał chyba do końca tygodnia. Dziękuję :D
Pozdr
Marcin
Cześć
Ciekawy przypadek. Skoro podjęliście ryzyko wyprawy na trasę zamkniętą przy 4 stopniu to powinniścielepiej od internetowych teoretyków wiedzieć co i jak.
Taka decyzja wymaga sporego doświadczenia i przmyslenia za i przeciw. Pozdro
Relecja z tego zdarzenia jest niespojna, przetkana terminami nie gorskimi czy nawet narciarskimi. Co to znaczy dzika trasa i zamknieta na dodatek.
Jak zamknieta to nie dzika.
Ciagnacy za jezyk wiecej opisuja jak sami zaintgeresowani.
Brakuje tylko moderatora.
No dobra kończę temat wydawało mi się że jest tu ktoś bardziej doświadczony i coś podpowie, a co do trasy wystarczy odpalić stronę www.stubaier-gletscher.com i zobaczyć co dzieje się wokół trasy nr.14 jak ktoś nigdy nie był. Dzięki Pozdrawiam
Dzięki Berry ty chociaż coś podpowiedziałeś o tym rachunku
Relecja z tego zdarzenia jest niespojna, przetkana terminami nie gorskimi czy nawet narciarskimi. Co to znaczy dzika trasa i zamknieta na dodatek.
Jak zamknieta to nie dzika.
Ciagnacy za jezyk wiecej opisuja jak sami zaintgeresowani.
Brakuje tylko moderatora. fredzio... Ty weź :d zobacz mapkę... ta trasa po prostu tak się nazywa... :d... więc czy ją zamkniesz, czy otworzysz zawsze pozostanie dzika :D
fredzio... Ty weź :d zobacz mapkę... ta trasa po prostu tak się nazywa... :d... więc czy ją zamkniesz, czy otworzysz zawsze pozostanie dzika :D Stosuj nazwy wlasciwe a nazwy wlasne pisze sie z duzej litery.
Co chciales sie pochwalic ze wiesz ze 14 to Wilde Grub'n? ze stosujesz ni z gruszki ni z pietruszki prywatne tlumaczenia.
Misiek Rs pisze ze jechali w okolicy tr. nr 14 sami nie wiedzac gdzie dokladnie sa i dlatego mieli problemy z lokalizacja miejsca w ktorym sie znajduja.
Ty berry oczywiscie wiedziales gdzie oni sie znajdowali w odroznieniu od sluzb ratowniczych lodowca Stubai.
Stosuj nazwy wlasciwe a nazwy wlasne pisze sie z duzej litery.
Co chciales sie pochwalic ze wiesz ze 14 to Wilde Grub'n? ze stosujesz ni z gruszki ni z pietruszki prywatne tlumaczenia.
Misiek Rs pisze ze jechali w okolicy tr. nr 14 sami nie wiedzac gdzie dokladnie sa i dlatego mieli problemy z lokalizacja miejsca w ktorym sie znajduja.
Ty berry oczywiscie wiedziales gdzie oni sie znajdowali w odroznieniu od sluzb ratowniczych lodowca Stubai. oczywiście... uwielbiam się chwalić... ja właściwie cały czas się chwalę :D :D...
i oczywiście wiedziałem od razu gdzie byli, w odróżnieniu od służb ratowniczych lodowca Stubai :D...
jakie to szczęście, że berry nie jest nazwą własną :D :D :D
przy twoich merytorycznych wypowiedziach domyślam się, że znowu okres nie w porę... :D :D
i to koniec w tym, jakże pomocnym koledze zadającemu pytanie, temacie...
aaa...
i proponuję, żebyś stworzył na potrzeby tej rozmowy słownik wyrazów górskich i narciarskich używanie których pozwoli na udział w rozmowie :D (bez twojego czepialstwa) osób o mniejszym od Twojego, rozumku :D...
a jak będziesz chciał odpisać, to żeby nie zaśmiecać tego wątku otwórz nowy :D :D... tytuł możesz sam wymyślić pamiętając o użyciu fachowej terminologii górskiej i narciarskiej...
i jeszcze jedno :D... jednak...
30 kwietnia między 14 a 15 sprawdzałem możliwości zjazdu dziką lub pod gondolą do parkingu...
to co mnie powstrzymało, to fakt, że śnieg nie był dobrze związany i dośc spore fragmenty lawinisk i miejsc bez śniegu...
więc w okolicach 14 jakoś wybitnie wielu możliwości zjazdowych nie było...
Cześć
fredzio... Ty weź :d zobacz mapkę... ta trasa po prostu tak się nazywa... :d... więc czy ją zamkniesz, czy otworzysz zawsze pozostanie dzika :D Berry nie ma co się kłócic z Fredim (mam te same zarzuty do relacji) a ktos kto wjeżżą na zamkniete trasy na dodatek z nich zbacza jest sam sobie winien po prostu. Tak jest prawda wynikająca z górskiego doświadczenia.
A Misiek z kolegą zostanie obciążony całością kosztów akcji ratowniczej i bardzo dobrze - nauczka dla innych.
Pozdro
Cześć
Berry nie ma co się kłócic z Fredim (mam te same zarzuty do relacji) a ktos kto wjeżżą na zamkniete trasy na dodatek z nich zbacza jest sam sobie winien po prostu. ależ to jest jak najbardziej zgodne z tym co sam uważam i zresztą dopisałem wyżej...
warunki na Stubaiu poza trasą, poniżej Gamsgarten podczas całej majówki nie sprzyjały wypuszczaniu się dalej...
ja polemizuję wyłącznie, tradycyjnie, z formą zwrotów fredowskiego...
Witam wszystkich właśnie wróciłem z nart w Austrii z lodowca Stubai i miałem ciekawą sytuacje związaną z helikopterem gdyż jadąc poza trasą w okolicy trasy nr 14, zagrożenie lawinowe 4 skończyliśmy wraz z kolegą na skałach nad przepaścią i nie było powrotu tylko helikopter . Akcja ratunkowa trwała 2 godz zanim nas znaleźli początkowo szukali na ratrakami potem wysłali Helikopter który nas ściągnął na dół pod gondole na linie było ciekawie , pełne gacie , ale co teraz ??? .Po akcji nie byliśmy ani na żadnym przesłuchaniu ani nic nie podpisywaliśmy tyko spisali nasze dane i puścili do hotelu . Czy ktoś wie jakie mogą być konsekwencje takiej wyprawy, proszę tylko poważnie.:cool: Prosze sie nie martwic
Rachunek otrzymasz do domu w czasie 1 Tygodnia, jest 3 Tygodnie na wykonanie Bankowego-przekazania.
Cena jest liczona od 1 Minuty lotu okolo 70 €
Ale zadyma a ja tylko chciałem się dowiedzieć czy dostane rachunek i ewentualnie jakie mogą być koszta . Pozdrawiam
Berry jeszcze raz dzięki byśmy tam zjechali ale mała pomyłka i skały i tak jak pisałeś kiepski śnieg grożący zsunięciem się razem z nami
No w końcu Gunia wielkie dzięki za podpowiedz . A tak z ciekawości też miałaś do czynienia z helikopterem że posiadasz takie informacje. Dziękuje pozdrawiam
No w końcu Gunia wielkie dzięki za podpowiedz . A tak z ciekawości też miałaś do czynienia z helikopterem że posiadasz takie informacje. Dziękuje pozdrawiam Tak mialam
W kwestii rachunku ...... Już jeden taki widziałem.
Lot żółtym śmigłowcem z Turrachera do Klagenfurtu (mozna sprawdzić na mapie ile to km) kosztował klientkę o ile dobrze pamietam 5500 EURO. Po przelocie i zabdaniu też tylko spisali dane i puścili do domku.
Rachuneczek przybył pocztą po kilku tygodniach. W tej cenie był oczywiście lot na sznurku. Wrażenia - bezcenne
Pozdawiam
Masz racje ten lot na sznurku bezcenne i ten widok na miejsce gdzie utknęliśmy na prawdę grubo tylko ten rachunek :D
ten rachunek :D wysylasz do Ubezpeczylni
ale to po za trasą ,a po za tym bez żadnych uszkodzeń nie wiem czy to przejdzie, znajomi mówili że polisa obejmuje tylko ratownictwo na wyznaczonych trasach nie po za nimi
ale to po za trasą ,a po za tym bez żadnych uszkodzeń nie wiem czy to przejdzie, znajomi mówili że polisa obejmuje tylko ratownictwo na wyznaczonych trasach nie po za nimi przeczytaj szczegółowe warunki ubezpieczenia...
Nie jestem pewien czy to na naszym forum ktoś opisywał taką "prewencyjną podwózkę" helikopterem, ale nie mogli z ubezpieczalnią nic wskórać bo "niestety" nikomu nic się nie stało. Gdyby zwieźli poszkodowanego to co innego.
Nie jestem pewien czy to na naszym forum ktoś opisywał taką "prewencyjną podwózkę" helikopterem, ale nie mogli z ubezpieczalnią nic wskórać bo "niestety" nikomu nic się nie stało. Gdyby zwieźli poszkodowanego to co innego. Ależ są poszkodowani !
Misiek dopisz traumę wysokościową i klaustrofobię w pojeździe powietrznym. Dodatkowo wtłoczono Cię tam bez pytania o przeciwwskazania.
Nie jestem pewien czy to na naszym forum ktoś opisywał taką "prewencyjną podwózkę" helikopterem, ale nie mogli z ubezpieczalnią nic wskórać bo "niestety" nikomu nic się nie stało. Gdyby zwieźli poszkodowanego to co innego. Moze chodzi o to?:
http://www.tygodnikpodhalanski.pl/ww...8e0df8edf48744
Nie jestem pewien czy to na naszym forum ktoś opisywał taką "prewencyjną podwózkę" helikopterem, ale nie mogli z ubezpieczalnią nic wskórać bo "niestety" nikomu nic się nie stało. Gdyby zwieźli poszkodowanego to co innego. Hmm - ale "tematowy" przypadek moim zdaniem podpada pod akcję poszukiwawczą, co nie powinno być związane z tym, czy finalnie komuś się coś stało, czy nie. O ile oczywiście ubezpieczenie to obejmuje.
Tylko są jeszcze inne kwestie. Ostatnio np. przed wyjazdem dokładniej przestudiowałem OWU z BRE (mbank). Nic tam nie było napisane na temat jazdy poza trasą. Jedynie ogólne sformułowanie, że za wypadki spowodowane rażącym naruszeniem zasad bezpieczeństwa oni nie odpowiadają. I teraz pytanie jak traktują zdarzenie poza trasą. Bo np. służby ratownicze we Francji mają po prostu wywieszony cennik ile kosztuje zwiezienie ze stoku, a ile spoza. Jeżdżenie poza trasą (lub na zamkniętej) jest na własną odpowiedzialność. Ciekawi mnie jak wobec tego to jest traktowane. Jest to rażące naruszenie zasad, czy nie ? Bo przepisów się nie łamie...
Te moje wątpliwości, to oczywiście w oderwaniu od Miśkowego przypadku. Bo moim zdaniem nieco zaszaleliście, skoro trafiliście na miejsce bez odwrotu. O ile pamiętam tą trasę, to nie było tam trudności orientacyjnych. Chyba, że się zanadto kombinuje "jaki by tu ciekawszy wariant wybrać" :D
Cześć
Hmm - ale "tematowy" przypadek moim zdaniem podpada pod akcję poszukiwawczą, co nie powinno być związane z tym, czy finalnie komuś się coś stało, czy nie. O ile oczywiście ubezpieczenie to obejmuje.
Tylko są jeszcze inne kwestie. Ostatnio np. przed wyjazdem dokładniej przestudiowałem OWU z BRE (mbank). Nic tam nie było napisane na temat jazdy poza trasą. Jedynie ogólne sformułowanie, że za wypadki spowodowane rażącym naruszeniem zasad bezpieczeństwa oni nie odpowiadają. I teraz pytanie jak traktują zdarzenie poza trasą. Bo np. służby ratownicze we Francji mają po prostu wywieszony cennik ile kosztuje zwiezienie ze stoku, a ile spoza. Jeżdżenie poza trasą (lub na zamkniętej) jest na własną odpowiedzialność. Ciekawi mnie jak wobec tego to jest traktowane. Jest to rażące naruszenie zasad, czy nie ? Bo przepisów się nie łamie...
Te moje wątpliwości, to oczywiście w oderwaniu od Miśkowego przypadku. Bo moim zdaniem nieco zaszaleliście, skoro trafiliście na miejsce bez odwrotu. O ile pamiętam tą trasę, to nie było tam trudności orientacyjnych. Chyba, że się zanadto kombinuje "jaki by tu ciekawszy wariant wybrać" :D Trzeba mieć dodatkowe ubezpieczenie chyba, żę masz jakieś specjalne. We Francji może byc troche inaczej ale zasada będzie zblizona jak we Włoszech i większości innych krajów: jazda poza trasą jest dozwolona z wyłączeniem wypadków gdy jest zabroniona dodatkowymi oznaczeniami czyli jest wyraźna informacja że tam nie wolno tak jak w powyższym przykładzie. Pojęcie trasy też jest definiowane podobnie jako wydzielony przygotowany pas do jazdy a w miejscach gdzie trasa nie jest specjalnie wydzielona jest to na przykład krawędź śladu ratraka. Warto o tym pamietac bo jak Cię znajdą w lesie 5 metrów od trasy i nie będziesz w stanie udowodnic, że po upadku tam Cię wyrzuciło to będzie to traktowane jako jazda poza trasą.
Tu mamy do czynienia z rażącym lekceważeniem zakazów - zamknieta trasa, 4stopień.
Żenada i traktowanie gór jako folwarku.
Pozdro
przeczytaj szczegółowe warunki ubezpieczenia... ... i to jest kluczem do rozwiazania problemu. Po co gdybac skoro tam jest wszystko napisane czarno na bialym. Ubezpieczalnia pokrywa to co jest w warunkach i tylko to.
Wypełniając ankietę przed wyjazdem w Alpy do polisy ubezpieczeniowej pamiętam dwa punkty:
amatorskie uprawianie narciarstwa-tak,
sporty ekstremalne -nie,
Takie zapytanie miałem w kilku firmach w jakich wykupowałem ubezpieczenie.
Po tak wypełnionym formularzu , myślę że za lot helikopterem na lince płaciłbym z własnej kieszeni... Jak wypełnił to Misiek RS?
Czy jazda poza trasowa jest sportem ekstremalnym? raczej ....tak
Czy jazda poza trasowa jest sportem ekstremalnym? raczej ....tak Na pewno tak. I trzeba spojrzeć w polisę bezwzględnie PRZED wyjazdem czy towarzystwo pokryje koszty ew. akcji poszukiwawczej. Dopytywanie się post factum co i jak jest niestety tylko dowodem na bezmyślność. Tak samo jak wyjechanie w nieznany teren bez kogoś, kto by pokazał możliwości zjazdu. Bo na mapie wszystkiego się nie zobaczy.
Pozdr
Marcin
Panowie,ale co to jest 5-6 tyś euro w porównaniu do wartości życia:p
Cześć
Na pewno tak. I trzeba spojrzeć w polisę bezwzględnie PRZED wyjazdem czy towarzystwo pokryje koszty ew. akcji poszukiwawczej. Dopytywanie się post factum co i jak jest niestety tylko dowodem na bezmyślność. Tak samo jak wyjechanie w nieznany teren bez kogoś, kto by pokazał możliwości zjazdu. Bo na mapie wszystkiego się nie zobaczy.
Pozdr
Marcin Jakiej mapie Marcinku przeczytaj co gośc pisze. Korzystali z planu tras takiego jak na stronie internetowej. Niezłe nie!:D
Pozdro
Wypełniając ankietę przed wyjazdem w Alpy do polisy ubezpieczeniowej pamiętam dwa punkty:
amatorskie uprawianie narciarstwa-tak,
sporty ekstremalne -nie, Smutne jest to, że większość polis narciarskich (krajowych) z jakimi się spotkałem, w ogóle nie ma wymienionej akcji poszukiwawczej na liście zdarzeń, za które zwracane są koszty. W większości jest tam tylko transport do szpitala. Czyli jak ci się nic nie stanie to masz pecha? Osobiście natknąłem się tylko na jedną polisę w której koszty ratownictwa i akcji poszukiwawczej są uwzględnione przez ubezpieczyciela.
Pozdr
Marcin
PS: A i tak ta jedyna oferta ogranicza odpowiedzialność za koszty ratownictwa do 30.000 zł (czyli jakieś 7,500 Euro aktualnie...)
Smutne jest to, że większość polis narciarskich (krajowych) z jakimi się spotkałem, w ogóle nie ma wymienionej akcji poszukiwawczej na liście zdarzeń, za które zwracane są koszty... ...bez przesady np. Hestia ma ratownictwo (poszukiwanie jest jego czescia skladowa) ale w przypadku gdy nic sie niestalo (czyli faktycznie wypadku nie bylo tylko np "zagubienie w lesie") to nie wiem jak jest.
...bez przesady np. Hestia ma ratownictwo (poszukiwanie jest jego czescia skladowa) ale w przypadku gdy nic sie niestalo (czyli faktycznie wypadku nie bylo tylko np "zagubienie w lesie") to nie wiem jak jest. Z OWU ubezpuieczenia Hestii:
§ 21
Przedmiotem ubezpieczenia są niezbędne i udokumentowane
koszty poniesione na akcję ratowniczą lub poszukiwawczą
prowadzoną przez wyspecjalizowane służby ratownicze w celu
ratowania życia lub zdrowia Ubezpieczającego, który
uległ w czasie pobytu poza granicami Rzeczypospolitej
Polskiej oraz kraju stałego pobytu nagłemu zachorowaniu
lub nieszczęśliwemu wypadkowi objętemu ochroną
ubezpieczeniową.
§ 22
Zwrot kosztów ratownictwa następuje pod warunkiem, że nie
są one objęte ubezpieczeniem kosztów leczenia lub kosztów
transportu i repatriacji.
A nieszczęśliwy wypadek to: nieszczęśliwy wypadek – uważa się nagłe zdarzenie
wywołane przyczynà zewnętrzną, w wyniku którego
Ubezpieczajàcy - niezależnie od swojej woli - doznał
uszkodzenia ciała, rozstroju zdrowia lub zmarł,
Czyli jak ci się nic nie stało, to ze zwrotu nici. Dodatkowo koszt ratownictwa jest ograniczony do 15.000 zł.
Im dłużej zajmuję się tym tematem (czyli od czasu do czasu spoglądam w OWU) tym bardziej jestem przekonany że nasze krajowe ubezpieczenia nie nadają się dla osoby często wyjeżdżającej za granicę na narty.
Pozdr
Marcin
...
Im dłużej zajmuję się tym tematem (czyli od czasu do czasu spoglądam w OWU) tym bardziej jestem przekonany że nasze krajowe ubezpieczenia nie nadają się dla osoby często wyjeżdżającej za granicę na narty.
Pozdr
Marcin ... sporo w tym racji, dodatkowo sprzedajacy ubezpieczenie (agenci itd) maja bardzo mala wiedze na temat warunkow ubezpieczenia a z kolei kupujacy (ubezpieczajacy sie) najczesciej sie tym nie interesuja do czasu az potrzebuja zlikwidowac szkode.
Trasa nr 14 Wilde Grub`n to bardzo fajny zjazd do dolnej stacji kolejek. Jadąc z samej góry(3200 m) ma się półtora kilometra przewyższenia. Zjeżdżaliśmy z żoną parę lat temu na początku maja tą trasą, już w pierwszym dniu pobytu na Stubai. Ja się opuszcza rejon wyciągów na wysokości ok. 2400 m, to wjeżdża się na nią i jest oznaczona takimi charakterystycznymi rombikami. Którymi oznacza się w Austrii wszystkie trasy nie ubijane, ale dopuszczone dla zaawansowanych narciarzy, znających też specyfikę gór(zagrożenie lawinowe, ścianki skalne, wybór trasy zjazdu). Jest bardzo ładna. Miejscami są strome ścianki. I niekoniecznie jest łatwa orientacja, gdzie dalej jechać. Miejscami są nad trasą strome lawiniaste zbocza(to pamiętam). Jak my zjeżdżaliśmy to nie było opadów na Stubai ponad dwa tygodnie. Śnieg był związany, miejscami przytopiony. A na dole, niedaleko końca, już bardzo ciężki, miękk, wiosenny. Po świeżych opadach trasa mogła być zamknięta, ze względu na niebezpieczeństwo lawin. To nie znaczy, że tam nie jeżdżono, bo teren jest wyborny offpiste. Właśnie takie różne ślady, w różnych kierunkach, mogą mało doświadczonych narciarzy(w sensie znajomości gór a nie techniki narciarskiej) doprowadzić na manowce. Łatwo wjechać w teren, gdzie niżej są skały. A w razie zamglenia to jazda taką trasą to prawie samobójstwo.
Pozdrawiam
.......
A nieszczęśliwy wypadek to: nieszczęśliwy wypadek – uważa się nagłe zdarzenie
wywołane przyczynà zewnętrzną, w wyniku którego
Ubezpieczajàcy - niezależnie od swojej woli - doznał
uszkodzenia ciała, rozstroju zdrowia lub zmarł,
Czyli jak ci się nic nie stało, to ze zwrotu nici. Dodatkowo koszt ratownictwa jest ograniczony do 15.000 zł.
Rozstrój zdrowia to oznacza też zdrowia psychicznego; traumatyczne przeżycie związane z wypadkiem kolegi itp. Ale musi być stwierdzone przez specjalistę np. psychiatrę i powodować uszczerbek na zdrowiu, przynajmniej 7 dni.
Osobiście natknąłem się tylko na jedną polisę w której koszty ratownictwa i akcji poszukiwawczej są uwzględnione przez ubezpieczyciela.
PS: A i tak ta jedyna oferta ogranicza odpowiedzialność za koszty ratownictwa do 30.000 zł (czyli jakieś 7,500 Euro aktualnie...) Polisa Euro<26 SPORT opłaca koszty poszukiwań do 5tys euro:
"Koszty ratownictwa za granicą (podlimit sumy ubezpieczenia kosztów leczenia) do 5.000 EUR.
Polisa SPORT zapewnia za granicą pokrycie kosztów poszukiwań przez wyspecjalizowane służby ratownictwa, udzielenie doraźnej pomocy medycznej na miejscu zdarzenia, transport z miejsca wypadku do najbliższego, wymaganego stanem zdrowia, punktu opieki medycznej (przy użyciu specjalistycznych środków transportu jak m. in.: sanie, helikopter, tobogan, motorówka)."
Ale taką polisę mogą mieć jedynie uczniowie i studenci (w ramach karty EURO<26).
Temat ładnie się rozwija,wszyscy są wszystko wiedzący jednak nikt nie doradził koledze żeby zadzwonił do ubezpieczalni i zapytał. Oni wiedzą najlepiej;) Wiec... czekamy na post co się dowiedziałeś u źródła Misiek Rs
Witam dzwoniłem parę minut po całej akcji do firmy ubespieczeniowej ,rozmawiałem z gościem z Hestii i po krótkiej rozmowie facet stwierdził że jeżeli jesteśmy cali i zdrowi to najprawdopodopniej nie przysługuje nam ubezpieczenie ale dla pewności kazał wziąć fakturę i zgłosić się do siedziby firmy w Polsce. Facet nie był pewien co do takiego przypadku był zdziwiony że wezwaliśmy helikopter i jesteśmy cali :)
Temat ładnie się rozwija,wszyscy są wszystko wiedzący ..... ... a kogo to obchodzi, że ktoś ma problem i prosi o radę - ważne, że jest okazja do samo dowartościowania ...
kopanie leżącego, ....to przecież takie nasze ...
Misiek Rs, myślę że powinieneś mimo wszystko, spokojnie zaczeka na rozwój wypadków ... wiem że to trudne, tym bardziej w świetle powyższych wypowiedzi kolegów (tych nielicznych - merytorycznych)
przczytaj dokładnie warunki swojego ubezpieczenia .... natomiast z pytaniem ubezpieczyciela (dobry pomysł, ale ....) byłbym ostrożny - może nie warto dawać możliwości, na przygotowanie się na hipotetyczną sytuację ...
powodzenia i jeśli mimo wszystko się nie zraziłeś, to napisz proszę , jak się skończyło ....
jarek
... a kogo to obchodzi, że ktoś ma problem i prosi o radę - ważne, że jest okazja do samo dowartościowania ...
kopanie leżącego,
jarek Weź może wyluzuj,jakie kopanie:confused: Dowartościowywać sie tez nie muszę, **** na to !!! Może Ty tak.
to przecież takie nasze ... ...może Twoje a nie nasze...
PS
Większość postów odbiega niestety od tematu a reszta to tylko gdybanie a nie doradzanie.
Sam napisałes
.
wiem że to trudne, tym bardziej w świetle powyższych wypowiedzi kolegów (tych nielicznych - merytorycznych)
jarek
ok. czekam w spokoju i na luzaku na rozwój sytuacji co ma być to będzie, do puki nie przyślą faktury nie mam zamiaru podejmować żadnych kroków związanych z ubezpieczeniem. Na pewno dam znać jak to się będzie toczyć . Dzięki i pozdrawiam;)
Skoro już padła nazwa towarzystwa, w którym się ubezpieczyłeś (ja mam zawsze polisę tegoż samego również), więc dodam jeszcze, że dziś odwiedził mnie mój kolega - notabene jeden z uczestników ostatniego najazdu na Molka - który ...w tym TU właśnie pracuje, więc zna temat niejako u źródła.
I powiedział mi mianowicie to, co następuje, że - cytat "jego TU ubezpiecza narciarzy podczas jazdy po trasie, jak i POZA od wszelkich zdarzeń losowych", a ta historia te znamiona wyczerpuje
Myślę, że to powinno wyjaśnić jeśli nie wszystko, to z pewnością wiele ...
Zdravim :-)
I powiedział mi mianowicie to, co następuje, że - cytat "jego TU ubezpiecza narciarzy podczas jazdy po trasie, jak i POZA od wszelkich zdarzeń losowych", a ta historia te znamiona wyczerpuje A co miał ci innego powiedzieć? "Stary nie ubezpieczaj się u nas bo tak na prawdę za nic nie odpowiadamy a jak już, to do śmiesznych limitów"? Żeby nie było- dotyczy to jak na razie oferty każdego polskiego biura ubezpieczeń z jakim miałem do czynienia. Nie tylko Hestii.
Myślę, że to powinno wyjaśnić jeśli nie wszystko, to z pewnością wiele ... Raczej nic nie wyjaśnia, w OWU nie ma pojęcia "wszelkie zdarzenia losowe" a na podstawie OWU (na podstawie punktów które przytoczyłem kilka postów wcześniej) będzie podjęta decyzja o refundacji kosztów akcji ratunkowej. A nie na podstawie niewiążącej deklaracji słownej twojego kolegi. A szkoda ;)
... a kogo to obchodzi, że ktoś ma problem i prosi o radę - ważne, że jest okazja do samo dowartościowania ...
kopanie leżącego, ....to przecież takie nasze ... Można to nazwać kopaniem leżącego a można też nazwać uzmysłowienie bezmyślności która spowodowała zaistnienie omawianej sytuacji. Jakby wszyscy głaskali po główce, to nikt z czytających ten wątek pewnie nie wyszedł z wnioskami że:
1) Do wyjechania poza trasę trzeba się dobrze przygotować- jak już nie wyjechać z kimś kto zna teren to przynajmniej zasięgnąć języka czy da się zjechać
2) Należy rozważyć że coś może jednak pójść nie tak i po pierwsze zaopatrzyć się w sprzęt ułatwiający lokalizację (na przykład GPS, nie wspominając o lokalizatorach lawinowych), po drugie sprawdzić czy nasze ubezpieczenie pokryje koszty akcji ratowniczej i do jakiej wysokości.
Wyjeżdżanie poza trasę robi się coraz bardzie modne, warto żeby ludzie którzy to robią nie robili tego z hurraoptymistycznym założeniem że nic się nie może stać.
Pozdr
Marcin
ok. czekam w spokoju i na luzaku na rozwój sytuacji co ma być to będzie, do puki nie przyślą faktury nie mam zamiaru podejmować żadnych kroków związanych z ubezpieczeniem. Na pewno dam znać jak to się będzie toczyć . Dzięki i pozdrawiam;) ... no nie wiem czy to jest dobry pomysl, masz okreslony czas na zgloszenie szkody...
A co miał ci innego powiedzieć? "Stary nie ubezpieczaj się u nas bo tak na prawdę za nic nie odpowiadamy a jak już, to do śmiesznych limitów"? Żeby nie było- dotyczy to jak na razie oferty każdego polskiego biura ubezpieczeń z jakim miałem do czynienia. Nie tylko Hestii.
Raczej nic nie wyjaśnia, w OWU nie ma pojęcia "wszelkie zdarzenia losowe" a na podstawie OWU (na podstawie punktów które przytoczyłem kilka postów wcześniej) będzie podjęta decyzja o refundacji kosztów akcji ratunkowej. A nie na podstawie niewiążącej deklaracji słownej twojego kolegi. A szkoda ;)
Można to nazwać kopaniem leżącego a można też nazwać uzmysłowienie bezmyślności która spowodowała zaistnienie omawianej sytuacji. Jakby wszyscy głaskali po główce, to nikt z czytających ten wątek pewnie nie wyszedł z wnioskami że:
1) Do wyjechania poza trasę trzeba się dobrze przygotować- jak już nie wyjechać z kimś kto zna teren to przynajmniej zasięgnąć języka czy da się zjechać
2) Należy rozważyć że coś może jednak pójść nie tak i po pierwsze zaopatrzyć się w sprzęt ułatwiający lokalizację (na przykład GPS, nie wspominając o lokalizatorach lawinowych), po drugie sprawdzić czy nasze ubezpieczenie pokryje koszty akcji ratowniczej i do jakiej wysokości.
Wyjeżdżanie poza trasę robi się coraz bardzie modne, warto żeby ludzie którzy to robią nie robili tego z hurraoptymistycznym założeniem że nic się nie może stać.
Pozdr
Marcin marcin ladnie to podsumowales
misiek wytnij to sobie i powies nad lozkiem w hotelu w gorach i przeczytaj jeszcze raz zanim cos podobnego zrobisz
ja pojde jeszcze dalej bo nie lubie niedomowien; takie postepowanie jak miska & Co jest
- nieprzemyslane
- niebezpieczne
- durne
kiedys na tym forum przewidzialem, ze freeriding bedzie sie najbardziej rozwijalo i tak to wyglada. ale tez ta tendencja przyciaga grono ludzi, ktorzy napatrzyli sie filmow na youtube, dzie pokazuja ostateczny produkt jazdy ludzi, ktorzy ciezka praca doszli do perekcyjnej jazdy poza trasa. ten sam naklad pracy na tyczkach prawdopodobnie umiescil by ich w czolowce pucharu swiata. i nagle ktos tam dostaje kopa adrenaliny; ja tez to moge zrobic skoro tak latwo to wyglada. i stad sytuacje takie jak opisana, ale takze tragedie.......
nie namawiam nikogo do nieprobowania tego najpiekniejszego rodzaju narciarstwa, ale prosze; zanim wypuscisz sie poza trase. zrob rozpoznanie, ogadaj z ludzmi lepszymi od ciebie, locals, ski patrolers, albo chociaz przeczytaj codzienny raport lawinowy i o warunkach sniegowych.
no i podstawa
- tranceiver
- avalanche probe
- shovel
- a pw co najmniej jeden dobry przyjaciel znajacy sie na backcountry no i ZDROWY ROZUM....co niekiedy nazywa sie...common sense.........
właśnie chodzi o sposób tego uzmysłowienia - to, że jest ono potrzebne, nie ulega najmniejszej wątpliwości - problemem jest taki przekaz by dotarł i zadziałał, a nie wzbudził od pierwszego słowa niechęć....
(właśnie na ten temat dyskutujemy z Mitkiem na PW ... miło, nawet bardzo)
........z tego tematu można zrobić temat edukacyjny i to przez duże E, tylko.... spokojnie i bez emocji.
Marcin, Jan... dzięki serdeczne za Wasze posty
jarek
Jark,dzięki za priv. Zrozumiałem Twoje intencje-przepraszam za swoją nadpobudliwość :o Źle Cie odebrałem.
no i podstawa
- tranceiver
- avalanche probe
- shovel
- a pw co najmniej jeden dobry przyjaciel znajacy sie na backcountry no i ZDROWY ROZUM....co niekiedy nazywa sie...common sense......... Wszystko ładnie pięknie ale ja po Polsku poproszę:rolleyes: Wiem,że jest tłumacz google;)
Ty zawsze zjeżdżasz z trasy tylko w towarzystwie lokalsów czy lepiej przewodników UIAGM? Nie popadajmy w paranoję. Freeride na tym właśnie polega że nie wszystko wiadomo. Nie chodzi mi wcale o lekceważenie podstawowych zasad w myśl popularnej zasady "no risk no fun" ale o nieprzewidziane warunki czy sytuacje a także zwyczajne błędy, które każdy z nas popełnia. Po szkodzie zazwyczaj wszyscy są najmądrzejsi ale prawda jest taka że ryzyka nie da się uniknąć. Według mnie po to kupujemy ubezpieczenie by "chroniło" nas w nieprzewidzianych sytuacjach, również w przypadku naszej głupoty. Mam więc pytanie:
Czy jest jakieś ubezpieczenie które działa poza trasą a także zamkniętych nartostradach i obejmuje również sytuacje gdy nie ma uszczerbku na zdrowiu a jedynie zabłądzenie/ inna konieczność ewakuacji śmigłem?
Ty zawsze zjeżdżasz z trasy tylko w towarzystwie lokalsów czy lepiej przewodników UIAGM? Moje doświadczenie w tym temacie jest praktycznie zerowe, więc tak, jeśli miałbym zjechać z trasy w teren, którego nie znam to nie wyjechałbym bez kogoś, kto ten teren zna. Chyba że byłby to wypad przytrasowy, gdzie trasę swojego przejazdu można by obejrzeć dokładnie z trasy i wiedziałbym że nie mam szansy się zgubić. Ale i wtedy pewnie nie jechałbym całkowicie sam i na pewno ktoś kto zostałby na trasie wiedziałby gdzie jadę, którędy chce jechać i gdzie się spotykamy na dole.
Nie chodzi mi wcale o lekceważenie podstawowych zasad w myśl popularnej zasady "no risk no fun". Ten przypadek interpretuję jako klasyczne "no risk no fun".
Czy jest jakieś ubezpieczenie które działa poza trasą a także zamkniętych nartostradach i obejmuje również sytuacje gdy nie ma uszczerbku na zdrowiu a jedynie zabłądzenie/ inna konieczność ewakuacji śmigłem? Nie wiem czy na zamkniętych autostradach, ale firma na E (żeby nie było reklamy) w wariancie Extreme uwzględnia ewakuację śmigłem do kwoty 30.000 zł. Z małym haczykiem- nie zwrócą ci kosztów akcji jeśli w miejscu w którym wyjechałeś jest to niedozwolone. Ale uwzględniają koszty akcji ratunkowej jeśli brałeś na przykład udział w heliskiingu- czyli pewnie nie ma problemy jeśli wypad poza trase jest wypadem z przewodnikiem.
Pozdr
Marcin
Cześc
Ty zawsze zjeżdżasz z trasy tylko w towarzystwie lokalsów czy lepiej przewodników UIAGM? ? Nie jestem freeriderem ale zdarzało sie zjeżdżać po róznych dziurach i jeżeli zjazd nie był ewidentny to zawsze w towarzystwie kogoś doświadczonego lub kogos kto juz ten zjazd robił. To wynika oczywiście z Mojego malego doświadczenia - stąd asekuracja tego typu. Doświadczeni sami decyduja co moga a co nie ale to trzeba pojeździc pare lat.
Nie popadajmy w paranoję. Freeride na tym właśnie polega że nie wszystko wiadomo. Nie chodzi mi wcale o lekceważenie podstawowych zasad w myśl popularnej zasady "no risk no fun" ale o nieprzewidziane warunki czy sytuacje a także zwyczajne błędy, które każdy z nas popełnia. Po szkodzie zazwyczaj wszyscy są najmądrzejsi ale prawda jest taka że ryzyka nie da się uniknąć. Według mnie po to kupujemy ubezpieczenie by "chroniło" nas w nieprzewidzianych sytuacjach, również w przypadku naszej głupoty. Mam więc pytanie:? Myslę, że freeride nie polega na tym że nie wszystko wiadomo a raczej to chyba zalezy od podejścia jednostki. Ryzyko jest zawsze - na trasie tez może Cie sieknąc jakiś kretyn - to nie ryzyko?:):) Poza jestes przynajmniej Panem sytuacji pod warunkiem że wiesz co robisz i dokonujesz świadomych popartych wiedzą wyborów - inaczej to zwykła głupota.
Mówimy oczywiście o freeridzie a nie o zjechaniu sobie w głębszym śniegu pare metrów od trasy.
Czy jest jakieś ubezpieczenie które działa poza trasą a także zamkniętych nartostradach i obejmuje również sytuacje gdy nie ma uszczerbku na zdrowiu a jedynie zabłądzenie/ inna konieczność ewakuacji śmigłem? Myślę, że nie ma standardowego ubezpieczenia, które pokrywa szkody powstałe w wyniku świadomego łamania przepisów. Przy tego typu działalności o wysokim stopniu ryzyka umowy ubezpieczniowe są częściowo lub całkowicie negocjowane. Da się ubezpieczyc wszystko problem tylko w kosztach.
POzdro
Tu jest tak, jak z pijanymi kierowcami .... przed każdą migracja ludów – 'Akcja Znicz”, Długi weekend”, „Powroty” etc. w mediach jest dużo informacji, o wzmożonych działaniach Policji, ukierunkowanych między innymi na eliminowanie z dróg kierowców po spożyciu .... a potem czytamy/słyszymy, ile to tysięcy takowych 'podwójnych gazowiczów' z tych dróg usunięto....
... i z nartami (narciarzami) jest tak samo
dopiero, jak zaboli to uruchamia się myślenie – tyle, że za późno
'mądry Polak po szkodzie', pasuje tu jak ulał ....dobrze jeśli 'zaboli' TYLKO kieszeń
....i coś jeszcze
człowiek od zawsze był przekonany, że wszystko może, że wszystko od niego zależy, że zawsze da sobie radę .... i musi stać się starszym (nabrać życiowego doświadczenia) lub wyciągnąć właściwe wnioski, ze swojego nierozważnego (jakiegoś) postępowania, by zrozumieć, że jedno co na pewno może (i powinien to robić) to .... myśleć – a i tak nie od wszystkiego się ustrzeże.
Góry, a w zasadzie cała przyroda która, nas otacza... uczy nas pokory i wymaga od nas tej pokory
....zostańmy przy górach ....
te, wręcz naszej pokory żądają ..... jeśli jej nie mamy lub mamy zbyt mało, szybko nas jej nauczą
Pokora dla gór, to nasz dar .... im on większy, tym większej łaski możemy doświadczyć.
.... pokora graniczy z lękiem, to co je rozdziela, to rozum i zdroworozsądkowe myślenie
lęk jest nam potrzebny, bo inaczej byśmy nie znali granic naszych możliwości
bać się należy, ale mądrze ..... tak, byśmy potrafili nasz lęk wykorzystać do pokonywania barier, a nie traktować go jak granicę nie do przebycia ....
ktoś, kto idzie w góry, i nie boi się (więcej czy miej) lepiej by został w domu
Zasada jest w moim mniemaniu dość prosta ....nie boisz się? czyli nie wiesz co potrafisz, co umiesz i na co możesz liczyć, jeśli chodzi o samego siebie.
Wyposażenie może tylko pomóc, ale nie zstąpi .... nikogo i niczego.
Dlatego właśnie boją się ludzie ....odważni.
... i jeszcze jedno, porywając się na jakieś nieprzemyślne postępowanie, musimy być świadomi tego, że w przypadku niepowodzenia, zaangażujemy wbrew ich woli, innych ludzi .... mało tego – świadomie narazimy ich na niebezpieczeństwo, po to by nas wyciągnęli z tarapatów
delikatnie nazywając, to jest to ......... samolubstwo
jarek
... a kogo to obchodzi, że ktoś ma problem i prosi o radę - ważne, że jest okazja do samo dowartościowania ...
kopanie leżącego, ....to przecież takie nasze ...
Misiek Rs, myślę że powinieneś mimo wszystko, spokojnie zaczeka na rozwój wypadków ... § 48
1. Ubezpieczony ma obowiazek niezwlocznie, nie pózniej
jednak niz w cizgu 3 dni od daty powstania szkody lub
uzyskania o niej wiadomosci powiadomic Ubezpieczyciela lub
Centrum Alarmowe o wypadku ...
... oczywiscie ze mozna czekac, najlepiej z reka w nocniku :eek:
Buzz... oczywiście zgoda, tylko w tym przypadku co Misiek RS, ma zgłosić do ubezpieczyciela ???
jarek
Buzz... oczywiście zgoda, tylko w tym przypadku co Misiek RS, ma zgłosić do ubezpieczyciela ???
jarek ... ze znalazl sie w niebezpiecznej sytuacji wymagjacej ratownictwa ..., Misiek RS nie pisze ze wdarl sie na teren zamkniety co jest tu powszechnie domniemane, co prawda wiemy ze dzialal bardzo glupio ale, moze oznakowanie nie bylo wystarczajaco dobre? nie wiem, nie chce bronic Miska, nie znam Stubai, ale brak zgloszenia juz na starcie go eliminuje z ochrony ubezpieczeniem. Chowanie glowy w piasek to nie jest rozwiazanie. Znam przynajmniej jeden przyklad bardzo tragicznego wypadku w ktorym pelna wine ponosi zarzadzajacy trasami. W tamtym przypadku trasa powinna byc oznaczona jako zamknieta a nie byla.
wybacz, ale w tym konkretnym przypadku, nie jestem przekonany o Twojej racji .....
co nie znaczy, że nie należałby tak zrobić (z tym zgłoszeniem), jak twierdzisz
,... w innych, oczywiście należy zrobić tak jak to napisałeś
jarek
Śpiochu.
Według mnie po to kupujemy ubezpieczenie by "chroniło" nas w nieprzewidzianych sytuacjach, również w przypadku naszej głupoty.
Teza fałszywa! Helikopter przyleci, jeśli się oczywiście nawiąże łączność, co nie jest takie pewne. Jeśli nie będzie mgły. Jeśli w tych górach jest "pd ręką " służba ratownicza. Jeśli...Więc przylecą i wystawią rachunek. Nie będąc zbyt biednym zapłacimy go i za leczenie. I tylko po to jest ubezpieczenie, aby nas nie zrujnować. Natomiast nie chroni nas w żadnym stopniu w górach. Najlepszą ochroną jest zdrowy rozsądek.
Wszystkiego absolutnie się nie przewidzi. A tak się dziwnie zdarza, że wraz z doświadczeniem wzrasta wyobraźnia, co się może zdarzyć. I wzrasta wiedza, jak sobie poradzić. Zaczynając przygodę z frirajdowaniem nie należy przeskakiwać etapów. Idiotyczne jest - "no risk no fun". W górach się uprawia działalność(nie tylko narty, ale i alpinizm, spodolotnie...) nie po to aby ryzykować. To nie może być cel sam w sobie. Choć ryzyko jest zawsze.
Pozdrawiam
Cześć
..... nie należy przeskakiwać etapów. .......... Fantastyczne zdanie i nie tylko freeridu sie tyczące.
Pozdro
Napisalem "chronilo" w cudzyslowie, gdyz mialem na mysli ochrone przed kosztami, nie bezpieczenstwo w gorach. Jak sluzby ratunkowe nie przyleca lub ich nie ma ubezpieczenie do niczego nie jest potrzebne.
Jednak sama obecnosc sluzb ratunkowych i smigla nawet podswiadomie zwieksza nasza akceptacje ryzyka. Mialem okazje dzialac w gorach gdzie takich sluzb nie ma i swiadomosc zagrozenia byla wtedy wieksza.
Moje doświadczenie w tym temacie jest praktycznie zerowe, więc tak, jeśli miałbym zjechać z trasy w teren, którego nie znam to nie wyjechałbym bez kogoś, kto ten teren zna. Chyba że byłby to wypad przytrasowy, gdzie trasę swojego przejazdu można by obejrzeć dokładnie z trasy i wiedziałbym że nie mam szansy się zgubić. Ale i wtedy pewnie nie jechałbym całkowicie sam i na pewno ktoś kto zostałby na trasie wiedziałby gdzie jadę, którędy chce jechać i gdzie się spotykamy na dole.
Ten przypadek interpretuję jako klasyczne "no risk no fun".
Nie wiem czy na zamkniętych autostradach, ale firma na E (żeby nie było reklamy) w wariancie Extreme uwzględnia ewakuację śmigłem do kwoty 30.000 zł. Z małym haczykiem- nie zwrócą ci kosztów akcji jeśli w miejscu w którym wyjechałeś jest to niedozwolone. Ale uwzględniają koszty akcji ratunkowej jeśli brałeś na przykład udział w heliskiingu- czyli pewnie nie ma problemy jeśli wypad poza trase jest wypadem z przewodnikiem.
Pozdr
Marcin w sumie w czasieheli ew ewakuacja bedzie prawdopodobnie przeprowadzona przez firme (tak jest tutaj i w canada) oczywiscie jezeli heli jest nieuszkodzony.
w moim przypadku w momencie gdy sie decyduje na ubezpieczenie zdrowtne, przechodze szczegolowe badania z ktorych najwazniejsze sa; cisnienie, cholesterol, uzywki, WAGA i BMI etc etc. do tego tez pytaja; le godz tygodniowo cwiczysz, jakie leki (jezeli w ogole) ierzesz, ale tez pytaja czy np masz licencje pilota, robisz extreme sports etc. ja na poczatku zaznaczylem off-piste skiing. moja polisa dltego kosztuje niecow iecej, ale np jak lece do europy, nie musze niczego dodatkowego wykupowac, niezaleznie czy jade na trasie czy poza. co innego, gdybym nie zrobil disclosure, ze takie cos bede robil.....
co do jazdy poza trasa (nie mowie o przytrasowej).
robie to juz ponad 15 lat w powaznych gorach. oczywiscie trzeba kiedys zrobic ten pierwszy wypad. wtedy albo decyduje, ze zrobimy to sami, albo na pierwszy raz bierzemy przewodnika.. jezeli decydujemy za idzimy sami, studiujemy mapy, info, zagrozenie lawinowe, ale takze czekamy na idealny dzien z dobra prognoza pogody. no i przd wejsciem w backcountry albo czytamy aktualne info o lawinach albo gadamy ze skipatrolem...... i wtedy decydujemy. cholernie lubie adrenaline, ale tez lubie przezyc jeszcze wiele wypadow w gory..........
jeszcze jedno; nie jestem przesadny, ale jezeli cos mi mowi "nie rob tego" czy "wybierz latwiejsza droge" zawsze slucham tego podszeptu; moze to jest przesad a moze jest to wlasnie podszept doswiadczenia????
ostatnio mi sie to zdarzylo na alsce; ok 2 po pol nagle cos tam zaczelo mi mowic, ze nie powinienem dzis forsowac................wiec zjechalem na dol....ciezka decyzja, ale warto tego podszeptu sluchac w mojej opinii..
transceiver = pips
shovel = lopata
probe = sonda
common sense = zdrowy rozum (to do poprzednika)
Cześć
...............
jeszcze jedno; nie jestem przesadny, ale jezeli cos mi mowi "nie rob tego" czy "wybierz latwiejsza droge" zawsze slucham tego podszeptu; moze to jest przesad a moze jest to wlasnie podszept doswiadczenia????
ostatnio mi sie to zdarzylo na alsce; ok 2 po pol nagle cos tam zaczelo mi mowic, ze nie powinienem dzis forsowac................wiec zjechalem na dol....ciezka decyzja, ale warto tego podszeptu sluchac w mojej opinii..
........ Równiez serdecznie polecam te mądre słowa.
POzdro
Prześledziłam sobie dyskusję w temacie akcji ratunkowej naszego "dzielnego" kolegi i chyba nie do końca rozumiem na czym polega ubezpieczenie. Zawsze w swojej nieświadomości myślałam że to jest tak jak z chodzeniem po Tatrach- utkniesz gdzieś na Orlej Perci, zaczenisz wzywać pomocy, przyleci TOPR i po sprawie, co najwyżej ****** że gdzie baba lezie jak zleźć nie umie. I jeszcze się ucieszą że żyję i nic mi sie nie stało. A tu- bezwzględny kapitalizm. Czy jeśli kolega przy okazji swego odważnego zjazdu skręciłby sobie kolano to ubezpieczalnia pokryłaby mu koszt przelotu helikopterem, ale jak udało mu się wrócić w jednym kawałku to już nie???? To co w takich razach robić, leżeć na śniegu i profilaktycznie jęczeć? Zawsze wybierając się w Alpy wykupuję ubezpieczenie vojager ski upewniając się że obejmuje transport ze stoku, ale do głowy by mi nie przyszło że może to nie działać w przypadku NIEBEZPIECZEŃSTWA, nie tylko urazu. Przecież przypadkowe zjechanie z trasy, zgubienie się przy nagle pogarszającej się pogodzie może stanowić zagrożenie życia, nawet jak ktoś jest super-ostrożny i nie w głowie mu żadna extrema. Sama miałam pare takich przypadków, nawet w takich banalnych rodzinnych miejscówkach jak np. Obertauern- podczes śnieżycy na koniec dnia juz jadąc do domu straciłam orientację i zaczęłam zjeżdżać na złą stronę góry, w konsekwencji musiałam gramolić się z powrotem dłuższy czas i wróciłam po ciemku jak już reszta ekipy zastanawiała się czy zacząć mnie szukać. Czy w takiej sytuacji musiałaby zapłacić za akcję ratunkową? Przecież gdybym została w górach na noc z pewnoćią zamarzłabym na śmierć. Trasę ze Stubaiu na sam dół zaliczyłam osobiście i mimo że jestem ostrożnym narciarzem i w ogóle nie jeżdżę off piste o mało nie skończyłam podobnie jak kolega. Byliśmy tam parę lat temu na przłomie lutego i marca a więc w pełni sezonu. Pogoda średnia, ale jednego dnia zjechaliśmy bez trudu na dół (nawet nie jestem do końca przekonana czy ta trasa nie była wręcz przeratrakowana, w każdym razie zjazd nie nastręczał problemu). drugiego dnia więc odważnie postanowiłam powtórzyć zjazd. zaznaczam że trasa była OTWARTA. Tylko że tego drugiego dnia trochę poniżej wjazdu na tę trasę (skirut) zalegały tak gęste chmury że nie było widać od tyczki do tyczki. mleko zupełne. ludzie jeśli nawet jechali to byli zupełnie nie widoczni. w pewnym momencie znalazłam sie w śniegu po pas z którego dłuższy czas nie potrafiłam sie wygrzebać. totalna panika. Moje pytanie jest wobec tego takie: kiedy sytuacja narciarza w górach jest na tyle niebezpieczna że usprawiedliwione jest przez niego wezwanie pomocy nawet gdy nie jest ranny? i czy taka akcja ma szansę być pokryta przez ubezpieczyciela.
pytanie tyle słuszne, co w niewłaściwym miejscu zadane - proponuję skontaktować się z firmami ubezpieczeniowymi i zadać to pytanie ich konsultantom, bo tutaj raczej kontynuacja wątku będzie, a wątpię, czy wyczerpującą i rzetelną odpowiedź uzyskasz / już po lekturze powyższego można wywnioskować, że gro wypowiedzi opartych jest na " wydaje mi się", niż na konkretnych przepisach i postanowieniach /.
A swoją drogą to faktycznie, przy okazji zaistniałej sytuacji /tzn "live motywu" tego tematu / wypłynęła bardzo istotna sprawa, dotycząca zakresu naszej i ubezpieczyciela odpowiedzialności...może warto z tego zrobić osobny temat / tę sugestię kieruję oczywiście do naszych ADMINÓW /?
pozdrawiam _marek
pytanie tyle słuszne, co w niewłaściwym miejscu zadane - proponuję skontaktować się z firmami ubezpieczeniowymi i zadać to pytanie ich konsultantom ... zakladajac ze dadza kompetentna odpowiedz i to najlepiej na pismie, bo co komu ze slownego zapewnienia
... bo tutaj raczej kontynuacja wątku będzie, a wątpię, czy wyczerpującą i rzetelną odpowiedź uzyskasz / już po lekturze powyższego można wywnioskować, że gro wypowiedzi opartych jest na " wydaje mi się", niż na konkretnych przepisach i postanowieniach /. ... ubezpieczenie to jest umowa ktorej czescia sa szczegolne warunki ubezpieczenia i ktore kazdy moze (powinien!) sobie przeczytac (wiec nie ma zadnego "wydaje mi sie")
...może warto z tego zrobić osobny temat / tę sugestię kieruję oczywiście do naszych ADMINÓW /?
pozdrawiam _marek ten temat, niech może zostanie takim jakim jest
nowy np. w dziale 'Narciarstwo", jak najbardziej tak
jarek
Zawsze w swojej nieświadomości myślałam że to jest tak jak z chodzeniem po Tatrach- utkniesz gdzieś na Orlej Perci, zaczenisz wzywać pomocy, przyleci TOPR i po sprawie, co najwyżej ****** że gdzie baba lezie jak zleźć nie umie. I jeszcze się ucieszą że żyję i nic mi sie nie stało. Niby tak...ale jednak kazda ichna akcja niesie jakos ryzyko ich smierci...wiec na ich miejscu wolalabym jednak jak najmniej takich co sobie wyskakuja w gory i jakos lekkomyslnie do nich podchodza... ( w sumie "do nich" mozna odniesc i do gor i do ratownikow)
A tu- bezwzględny kapitalizm. A dla mnie normalna normalnosc...odkad zaczelam chodzic po tych wyzszych gorach to kupuje ubezpieczenie...bo dla mnie to normalne, ze jednak wchodze do miejsca, ktore nie jest, az tak bezpieczne jak plaza...no chyba, ze plaza z tsunami;)
Czy jeśli kolega przy okazji swego odważnego zjazdu skręciłby sobie kolano to ubezpieczalnia pokryłaby mu koszt przelotu helikopterem, ale jak udało mu się wrócić w jednym kawałku to już nie???? Sa ubezpieczenia, ktore oferuja akcje ratunkowa, nawet jesli osoba jest w 100% zdrowa, ale znalazla sie w sytuacji, w ktorej musi byc ratowana...takze nie trzeba byc rannym, zeby wezwac pomoc...
Z ubezpieczenia OeAV korzystam od 10 plus lat i jestem zadowolona i ja i moi znajomi (co prawda ja nie musialam byc ratowana przez helikopter, ale dwojka znajomych wspinaczy w Szwajcarii tak, zmuszeni byli wezwac smiglo przy zimowym wspinaniu gdy nic im nie bylo, a moglo sie stac, uratowani, koszty pokrylo ubezpieczenie...drugi przypadek, kolezanka uratowana spod lawiny na Slowacji takze)...
Czyli nawet jesli jest tylko narazenie zycia to mozna dzwonic i ubezpieczenie pokrywa koszty akcji, oczywiscie: Koszty uzycia smiglowca refundowane sa wylacznie w wypadku, jezeli uzycie smiglowca zarzadzil osrodek ratowniczy powolany przez wlasciwa zwierzchnia jednostke administracyjna.
Tutaj wersja UKejowska:
http://www.aacuk.org.uk/Files/AWS_2010_English.PDF
I PLowska:
http://www.oeav-events.at/austria/Po...service_pl.php
Koszty niewielkie okolo 40 funtow na osobe...a chyba warto:D zwlaszcza jesli chce sie wypuszczac troche w rejony bardziej niebezpieczne niz mniej...
Inne plusy tego ubezpieczenia to calkiem wysoki prog ubezpieczenia od odpowiedzialnosci cywilnej, minus to dosc male koszty operacyjno-szpitalne, ale na rekonstrukcje wiazadla wystraczaja:D (sprawdzilam sama;)) W sumie wydaje mi sie, ze majac to ubezpieczenie jakies male od pobytu szpitalnych jeszcze by sie przydalo...
To co w takich razach robić, leżeć na śniegu i profilaktycznie jęczeć? Jeczec to ja w sumie bede gdy ktos we mnie wjedzie, tak profilaktycznie, gdyz poczytalam pare watkow (rowniez na tym forum) o narciarzach specjalistach stluczkowych, ktorzy z nawet byle jakiej stluczki, czesto z ich winy, ale nie do udowodnienia, chca pieniadze jakies uzyskac...mam nadzieje, ze chociaz pieniadze te wydaja na zacne cele:D
Trasę ze Stubaiu na sam dół zaliczyłam osobiście i mimo że jestem ostrożnym narciarzem i w ogóle nie jeżdżę off piste o mało nie skończyłam podobnie jak kolega. A to prosze napisz to temu koledze;)
http://www.skiforum.pl/showpost.php?...&postcount=165
kiedy sytuacja narciarza w górach jest na tyle niebezpieczna że usprawiedliwione jest przez niego wezwanie pomocy nawet gdy nie jest ranny? Dziwne pytanie...bo chyba oczywiste jest kiedy nalezy wezwac pomoc... i kazdy moze do tego mocno indywidulanie podejsc...wiem, czepiam sie, wiem o co Tobie sie rozchodzi;)
i czy taka akcja ma szansę być pokryta przez ubezpieczyciela. Ma, jesli ubezpieczenie ja obejmuje:D a jak nie ma, to moze rzeczywiscie znalezc kamien i jakies obrazanie nim sobie zrobic:D...bo samo jeczenie chyba nie pomoze...
Pozdrawiam
Aniouk
Alpiniści polscy ubezpieczają się przez min. przez przynależność do Austriackiego Związku Alpejskiego(Oestereichischer Alpen Verein). Podobnie jest w Niemczech, tylko związek jest niemiecki. Do austriackiego zresztą należymy żona i ja. W składce jest ubezpieczenie od działalności klubowej(górskiej), obejmującej wszelką działalność w górach(poza sportami powietrznymi) jak : alpinizm, turystyka, narty(wszędzie, nie tylko na trasach zabezpieczonych), spływy, rower itd. Nic tam nie pisze, że trzeba mieć takie a takie kwalifikacje, być z przewodnikiem itp. Nocując, w schroniskach alpejskich, w lecie spotykaliśmy takie grupy austriackich turystów, z czekanami, linami. Tak się chodzi w Alpach. Każdemu takiemu się może zdarzyć wypadek i poleci helikopterem. I to jest właściwie pokrywane w ramach tego ubezpieczenia. Do tego Związku może się zapisać każdy.
Swego czasu byłem z kolegą na łatwym wypadach, bardziej może turystycznych niż alpinistycznych(Grossglockner). Ubezpieczaliśmy się w Polsce. I wiem, że ubezpieczenie obejmowało tzw. działalność sportową(alpinizm). Więc być może ubezpieczenie nie jako "normalne" obejmuje grzeczną jazdę między sznurkami. Jak ktoś już wyjedzie za nie, to jest działalność sportowa. Nie wiem jak to jest u naszych ubezpieczycieli.
Pozdrawiam
We wcześniejszym poście tego tematu pisałem ,że podczas każdorazowego wypełniania formularza ubezpieczeniowego (w kilku różnych firmach) było zapytanie
1. amatorskie uprawianie narciarstwa? Tak
2. sporty ekstremalne? Nie ( myślę ,że jazda poza trasowa jest jednym z elementów takich sportów)
w tym momencie wiedziałem ,że jazda poza trasowa jest nie dla mnie , głównie z powodu braku umiejętności :)
http://www.skiforum.pl/showpost.php?...8&postcount=30
Zaczynając przygodę z frirajdowaniem nie należy przeskakiwać etapów. Idiotyczne jest - "no risk no fun". W górach się uprawia działalność(nie tylko narty, ale i alpinizm, spodolotnie...) nie po to aby ryzykować. To nie może być cel sam w sobie. Choć ryzyko jest zawsze.
Pozdrawiam[/QUOTE]
jak najbardziej popieram co powiedziales
jedno ale; no risk no fun mowi, ze bez adrenaliny (chociaz opdrobiny) nie ma dobrej zabawy. nie znaczy to ze trzeba ryzykowac "na glupiego". ale zawsze poychanie granic robienie czegos czego sie jeszcze nie robilo, daje podwojna satysfakcje...