ďťż

Ile lekcji z instruktorem?

Katalog wyszukanych fraz

Filmy z polskim lektorem i dubbingiem nowości rapidshare download.

Witam,

powoli zbliża się czas pierwszego wyjazdu na narty. Zgodnie z poradami formuowiczów ( i zdrowym rozsądkiem) planuję spędzić troszkę czasu pod okiem instruktora. Mam kilka pytań:
1. jaki rodzaj lekcji wybrać - wystarczy jeden instruktor na dwie osoby (obydwie są kompletnymi początkującymi), czy jednak decydować się na początku na indywidualne lekcje.
2. ile godzin z instruktorem spędzić (tylko nie piszcie proszę, że to zależy od indywidualnych predyspozycji itp...), wolę uczyć się pod okiem doświadczonej osoby dwie godziny za długo, niż 1 za krótko. W związku z tym, że muszę zarezerwować czas instruktora proszę o konkretną odpowiedź.
3. jak rozłożyć czas lekcji: czy 4 godziny jednego dnia (np 2 godziny, godzinna przerwa i znowu 2) to za długo czy też na początek będzie ok. Może jednak 2 godziny dziennie wystarczą na początek?


Jeden instruktor na 2 osoby moze byc, choc ciut lepiej jest miec lekcje indywidualnie...
Lepiej brac naraz 4 godziny, niz 2x2 godziny... Poprostu instruktor zrobi ci rozgrzewke raz, a nie dwa razy na poczatku kazdych zajec...
Często ludzie, którzy nie umieją jedzić mówią, że wezmą sobie ot tak instruktora na godzinke i będzie fajnie;) Czym to się kończy- wiemy;) Jednak najbardziej w tym wątku czepiałbym się snowboardzistów, którzy dopiero chcą posmakować tego sportu. Dopiero tutaj zacznaja się schody.. A koszty są olbrzymie...:rolleyes:
i nawet jak już będziesz umiał jezdzić po 2 -3-4 sezonach nadal warto wziąść instruktora drugiego albo trzeciego dnia( dobrego) i wychwyci błędy

weż na kilka dni taniej wyjdzie i będziesz czuł sie bezpieczniej -instruktor też Człowiek porozmawiać można usiąść na kawce i pakaże ośrodek jak będziesz robił szybkie postepy



weż na kilka dni taniej wyjdzie i będziesz czuł sie bezpieczniej -instruktor też Człowiek porozmawiać można usiąść na kawce i pakaże ośrodek jak będziesz robił szybkie postepy Kajuj, zlituj się , to może lalę za drogo kosztować a poza tym instruktorka może byc nieładna:) .
Moim zdaniem weź na 2 godziny a potem szlifuj samemu, tylko nie pchaj się od razu na ostre górki. Cztery godziny ciurkiem myślę że możecie nie dać rady( do tego świadomość że drogocenny czas leci) a i wszystkich informacji też możecie nie zdążyc "przetworzyć". Podstawy złapiecie i do końca dnia na spokojnie bedziecie się doszkalac. Jak stwierdzisz że jakis element nie wychodzi,to na nastepny dzień dokupcie sobie jazdy z naciskiem właśnie na niego. Wszystkiego od razu i tak się nie nauczysz, a po co masz płacić instruktorowi za przyglądanie się. Instruktorzy niestety też są rózni i nie ma się co oszukiwać że ich jedynym marzeniem jest nauczenie was jazdy na nartach.

Kajuj, zlituj się , to może lalę za drogo kosztować a poza tym instruktorka może byc nieładna:) .
Moim zdaniem weź na 2 godziny a potem szlifuj samemu, tylko nie pchaj się od razu na ostre górki. Cztery godziny ciurkiem myślę że możecie nie dać rady( do tego świadomość że drogocenny czas leci) a i wszystkich informacji też możecie nie zdążyc "przetworzyć". Podstawy złapiecie i do końca dnia na spokojnie bedziecie się doszkalac. Jak stwierdzisz że jakis element nie wychodzi,to na nastepny dzień dokupcie sobie jazdy z naciskiem właśnie na niego. Wszystkiego od razu i tak się nie nauczysz, a po co masz płacić instruktorowi za przyglądanie się. Instruktorzy niestety też są rózni i nie ma się co oszukiwać że ich jedynym marzeniem jest nauczenie was jazdy na nartach.
zm ust mi to wyjąłeś:)
Chyba najrozsądniej będzie jeśli jednak zaplanujecie sobie maks. 2 godzinne szkolenie dziennie, a potem już na luziku i niezbyt trudnym stoku można to przemyśleć/poćwiczyć itd. Tak aby nastepnego dnia nakłonić instruktora do pracy nad najistotniejszymi elementami. I takimi kroczkami po 1 może 2 tygodniach jazdy bedziecie mieli poustawiane podstawy ...

Piszę bo tak mi się wydaje :) Ja w swojej długiej karierze narciarza zaliczyłem intensywne obozy narciarskie gdzie czasem miałem juz serdecznie dość narciarstwa - no cóż kluby były nastawione na selekcję i wyczyn, a nie przyjemność z jazdy na nartach.

Teraz po ponad 30 latach jazdy staram się zorganizować kilka godzin na sezon jazdy z instruktorem - czasem czegoś nauczy, czasem zwróci uwagę na niedociągnięcia. Czasem wystarczy, że pojeździmy ostro razem i np. on zakłada ślad
Oczy ma chyba widzi co wybiera -a porozmawiac tez można przed podjeciem decyzji -dlatego powiedziałem na drugi dzień
Przykładowy mój znajomy umiał poprawnie zjechać ze stoku po dwóch godzinach jazdy z instruktorem ;] czyli chyba wystarczy tyle ;)
Najlepszym rozwiązaniem jest tygodniowy wyjazd ze szkółką , pieniadze jakie się płaci to zwykle około 600 zł za 7 dni po 4 godziny jazdy z instruktorem. Dobry instruktor po 3 dniach każdego nauczy podstaw i wiem z własnych doświadczeń przygotuje do jazdy na poziomie czerwonych tras.Choć widziałem przypadki / ludzie z czuciem śniegu / że po trzech dniach instuktorzy mocno się uwijali za adeptami na czarnych trasach. Obozy te oczywiście nie są tylko dla młodzieży ale dla całych rodzin
Jeżdżę 7 sezonów(dwa trzy tygodnie w sezonie) i zawsze biorę kilka lekcji.Każdy dobry instruktor coś złego wychwyci,coś nowego nauczy.Swoje dzieciaczki też daję na lekcje,nie uczę ich sam.Myśle ,że warto wydać te parę złotych,koron czy euro a czuć się pewniej na górce!!!:)
Ja sie na szczescie poprawnie jezdzic technicznie nauczłem sie sam, no troche z pomocą rodziców i znajomego instruktora, ktory widzac mnie na stoku dał mi kilka cennych wskazówek. Dlatego jestem za kozystaniem z uslug instruktorów :D
W kazdym razie jeden instruktor na 2 osoby napewno bedzie lepszym i tanszym rozwiazniem,na obozach narciarski przeciez jest tak ze jeden instruktor ma kilku osobowa grupe a czasem nawet kilkunasto osobowa i to w niczym nie przeszkadz o ile si ego slucha i chce sie cos z tego wyniesc.
Jestem jak najbardziej za instruktorem lecz z tego co zaopserwowałem trzeba mieć sporo szczęścia żeby trafić na dobrego fachowca:confused: :) a jeśli chodzi o ilość to nigdy nie jest za wiele....
ja tez przydoge z nartami zaczynalem od obozy w LO gdzie nas niby instruktorzy(naucyzciele WF) uczyli jezdzic i mysle, ze podstaw dobrze nauczyli :) Jak sie przesiadlem na crvingi to kumpel poduczal mnie,dawal wskazowki... A teraz znowu jade na oboz(juz w grudniu :D ) gdzie napewno beda mnie szkolic instruktorzy na wysokim poziomie, bedzie m.in. slalom :) mam nadzieje, ze po tym obozie moje umiejetnosci pojda troche w gore :) dlatego kazddemu polecam instruktora w kazdym momencie nauki !!
moim zdaniem wystarczy 2 dni spędzone z instruktorem dla poznania podstaw i dobrych nawyków. Do reszty można samemu dojść podpatrując innych i ucząc się na swoich błędach. To jest jak z nauką jazdy samochodem- nie znam kierowcy który wyjeżdżając te parę godzin na kursie po zdaniu prawka jest od razu dobrym kierowcą, wszystko przychodzi samo wraz z tysiącami przejechanych kilometrów.
Niektórzy przejeżdżają tysiace kilometrów i myślą że są dobrzy -Przepraszam ale to prawda

Niektórzy przejeżdżają tysiace kilometrów i myślą że są dobrzy -Przepraszam ale to prawda A może naprawde są dobrzy:confused:
Mazi, czasami tak jest, ale to często się nie zdarza:rolleyes: Drugim problemem jest tak jak napisał kajuJ. Jeżdzą kupe czasu, a tak naprawdę nic nie umieją choć jak sądzą są świetnymi narciarzami... No i częstym problemem jest już "dorosłość" na nartach. Czyli ktoś weźmie sobie jakies tam śmieszne 2 lekcje z " instruktorem " i myslą że ich poziom wcale nie jest niższy od tych co się wysilają jeżdżąc na carvingach:rolleyes:
No to jeszcze ja coś dopiszę jeżdżę już kilka sezonów i ciągle się uczę a na początek wystarczy wziąć dwie lub trzy godziny jazdy i dokładnie powtarzać instrukcję jakie daje instruktor, po pewnym czasie wziąć jeszcze parę godzin i jeżeli jest taka możliwość to rejestrować swoje zjazdy kamerą i analizować swoje błędy wieczorkiem przy piwku (fajna zabawa i kupa śmiechu) i tak aż do perfekcji. Mam możliwość śmigania ze znajomym który jeździ napradę bdb no i nie muszę płacić za instruktora co nie oznacza że ze mnie nie szydzi:D

Ps. instruktor lub dobrze śmigający gość to podstawa.
a i jeszcze jedno Qaz napisał, że trudno trafić na dobrego instruktora- FAKT.
A z tą kamerką to nie przesadzam -sam zobaczysz co robisz źle i sam się z tego będziesz śmiał:D
swiete slowa rys:)ja sam jak sie uczylem to mnie filmowano do znudzenia-ale to daje dobre i szybkie efekty!:)dopiero jak sie samemu zobaczy ze np.ma sie pozycje jak "stara baba na kiblu" to do czlowieka dociera:)heheale teraz we wszystkich dobrych szkolkach robi sie takie rzeczy podczas szkolenia
Dokładnie stara baba na kiblu, miś, terminator i predator skąd ja to znam:D
No to ty masz dobrze;) Ale jak pisałeś: żeby się nauczyć należy wziąć sobie instruktora najpierw pare razy, a potem znów parę no i na końcu jeszcze raz. Tylko kto za to zapłaci :rolleyes: ... Wydaje mi się że ceny są za duże... Nawet nie wiecie ile zarabia Instruktor w ciagu zwykłych 2 tygodniowych feri:D :D :D . Mówie tutaj o nie za dużym ruchu i to na stoku orczykowym...:cool:
olas są za wysokie no ale co zrobić:confused:
No właśnie w tym problem że nic... Chyba że masz w rodzinie osoby, które dobrze jeżdzą tak jak ty pisałeś odnośnie swojego kumpla. To tez pomaga. No i nie kosztuje... A kosztje wiele...:confused:
Śmigać z kumplami i kręcić kamerką to jest jakiś sposób na technikę i samokształcenie
Tak to jeden z kilku pomysłów na naukę i zarazem braku kosztów z wynajęciem Instruktora, a często "instruktora":rolleyes: ;)
wraz z moim bratem (jego umiejętności na pewną 9) przynajmniej 2 razy w sezonie zabieramy kamerkę na stok i się nagrywamy. Poźniej oglądamy i się poprawiamy. Naprawdę bardzo skuteczne !!! i tak już chyba od 5 lat :)

Niektórzy przejeżdżają tysiace kilometrów i myślą że są dobrzy -Przepraszam ale to prawda Nie twierdze, że tak się nie zdarza. sam znam wielu ludzi których, poziom umiejętności zatrzymał się po pierwszym sezonie i mimo wielu wyjeżdżonych godzin nie widać żadnego postępu. Ale jak kogoś naprawdę kręci ten sport, to każdy kolejny sezon to mnóstwo nowych doświadczeń i wyższy poziom zaawansowania.
Osobiście polecałbym na początek indywidualną lekcję trwającą max2h gdyż to i tak sporo czasu na tym etapie.Człowiek jest spiety i musi przyjąć sporo ważnych informacji.Zazwyczaj po lekcjii siadamy i kiedy pierwsze emocje opadną analizujemy powolutku nabytą wiedzę.Ważne by pokierowała nas osoba przygotowana zarówno od strony teoretycznej jak i praktycznej.Póziej możemy sobie powolutku szlifować -powtarzać to czego sie nauczyliśmy.Odradzam porywania się po kilku godzinach lekcji na trudniejszy stok gdyż grozi to bardzo często urazami.W pózniejszym etapie szkolenia bardzo pomocna jest kamera gdyż realnie możemy zobaczyć jak wygląda nasza jazda a osoba znająca sie na rzeczy wytłumaczy na czym polega nasz błąd.Ważne by również sprzęt na jakim zaczynamy naukę był dostosowany,odpowiednio dobrany do naszego poziomu.
Właśnie kolejną sprawą jest sprzęt. Warto o tym wspomnieć... Niestety wiele ludzi kupuje sobie od razu narty z górnej półki i to juz z tej najwyższej po to żeby dopiero podjąć naukę jazdy na nartach..:cool: Nie rozumiem takich ludzi.:rolleyes:
już taka nasza polska mentalność,a jak jeszcze dojdzie ułańska fantazja na stoku to kumulacja wrażeń zapewniona :)
Witam
Moje doświadczenie z jazd z instruktorem jest takie:
Po pierwsze to sugeruje pójść na stok na którym chcemy się uczyć jeździć i poobserwować jak uczą wszyscy instruktorzy, wybrać tego najbardziej upierdliwego który się czepia wszystkiego począwszy od ułożenia paska na kijku - ten facet będzie idealny bo po tym można stwierdzić że narty to jego pasja i nauczenie kogoś od podstaw dobrej techniki to satysfakcja.
Ja zacząłem od 2 godzin szkolenia pierwszego dnia i później 2 godziny samodzielnej jazdy. Drugiego dnia zaś zastosowałem się do tej pierwszej rady i ten “upierdliwiec” - jak ja go nazywałem powiedział po wjechaniu na górę “więc teraz pokaż co potrafisz” po przejechaniu 10 metrów przeze mnie
rzekł "no to zaczniemy od początku" ..hi..hi.. Tak więc jak pisali wcześniej koledzy dobór odpowiedniego instruktora to sprawa podstawowa w innym wypadku to stracone pieniądze.
Później przejeździłem z nim 3 dni każdego dnia po godzinie. W tej chwili po 2 sezonach i 10 tyg na nartach swobodnie jeżdżę stylem klasycznym i carvingowym na różnych trasach aczkolwiek zawsze znajdzie się coś co chciałbym poprawić. Bardzo ważne jest własne nastawienie dla mnie narty to pasja.
Reasumując na pierwszy dzień maksymalnie 2 godziny z instruktorem i 2 godziny jazdy samemu i tak kolana przy tym pługowaniu bolały mnie jak chole....
pozdrawiam
Bogdan

Właśnie kolejną sprawą jest sprzęt. Warto o tym wspomnieć... Niestety wiele ludzi kupuje sobie od razu narty z górnej półki i to juz z tej najwyższej po to żeby dopiero podjąć naukę jazdy na nartach..:cool: Nie rozumiem takich ludzi.:rolleyes: Kupują bo nie mają pojęcia jak to działa. Myslą że to, to jak z samochodem, im drozszy tym wygodniejszy i łatwiej się prowadzi. A tu na odwrót.
A tak na marginesie, ktoś sie orientuje ile kosztuje godzina z instruktorem w alpach austriackich?

A tak na marginesie, ktoś sie orientuje ile kosztuje godzina z instruktorem w alpach austriackich? Ile pamiętam, w zeszlym sezonie w Austrii dla grupy z 4 osob za dwie godziny źona placila 50 EUR/osoba.:)
Ja polecam 1-2 godziny z instuktorem.Zasada podstawowa instuktor i jedna osoba do nauki chyba że uczycie się podnosić po upadku na nartach to może was być cała banda.Po lekcji z instruktorem należałoby to dokładnie sobie utrwalić przez kilka najbliższych dni a potem dopiero myśleć o kolejnych lekcjach za przecież nie małe pieniądze.Nie każdy chce być najlepszym narciarzem na stoku, wystarczy fakt że umie jeżdzić na nartach i cieszyć się z tego.
Pozdrawiam
to ile kto nauczy sie na nartach zalezy w polowie od instruktora a w polowie od ucznia.sam nie raz mam takie przypadki ze po 4 godzinach uczen zaczyna stawiac narty na krawedziach, wiadomo ze jeszcze nie pewni ale powoli,powoli..a nie raz jest tak ze tlumacze pokazuje jak tylko moge to nawet po tygodniu malo co umia bo poprostu niechca sie nauczyc. uwazam ze 4 godziny na raz to za duzo szczegolnie dla osob poczatkujacych i dzieci. dla takich osob to maximum 2-3 godziny pod rzad. pierwsze godziny sa bardzo meczace i nie kiedy bolesne:)
Ja zdecydowanie odradzam metody chalupnicze, czyli uczenie sie na zasadzie podpatrywania lub porad "kolegow, ktorzy jezdza lepiej". Czesto ksztaltuje sie zle nawyki!
Oczywiscie zalezy to od poziomu jazdy.. przy pewnym poziomie techniki video moze zdzialac wiele, ale... trzeba umiec to video odpowiednio przeanalizowac tez:)

Wracajac do tematu:
Dwie os. poczatkujace na raz - nie ma problemu. Pod warunkiem, ze instruktor ogarnia sprawe, czytaj - ma doswiadczenie pewne;)

Co do ilosci godzin, to na poczatek wg mnie max 2. Pozniej nastepne dni 1-2h, ale to w zaleznosci od samopoczucia i postepow. Czasem jest tak, ze osoba, ktora sie uczy jest kompletnie nie przyzwyczajona do ruchow, ktore wykonujemy na nartach i tym samym szybko sie meczy. Niewygodne buty tez spowalniaja nauke;) Warto jest tez troche czasu poswiecic na utrwalenie tego, czego uczyl nas instruktor samemu - oczywiscie na latwym stoku.
łee tam instruktor - ja się nauczyłem jeździć bez instruktora :D

fakt, nauka była bolesna i irytująca - po około 3-ch godzinach nieustannych niepowodzeń i wchodzenia z buta na górkę (wjazdu orczykiem nie opanowałem :D), byłem na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego. Jednak nagle coś pękło i w końcu zacząłem rozumieć (ważne słowo), o co chodzi w jeździe na nartach. A dalej już poszło z górki.

grunt to wytrwałość i determinacja. Nie wykluczam, że z instruktorem mógłbym szybciej dojść do wprawnej jazdy, ale co mi tam - mam satysfakcję, że sam nauczyłem się jeździć.

Aha, po pierwszym dniu umiałem:
- kontrolować linię swojego zjazdu (z dokładnością do 10 metrów)
- hamować
- skręcać pługiem
- stabilnie stać na nartach
- przerzucać ciężar z nogi na nogę oraz przód tył
- przewracać się (wbrew pozorom, dla początkującego to bardzo ważna umiejętność - lepiej przewrócić się, niż walić na krechę przez cały stok).

na pewno wciąż popełniam masę błędów technicznych (na początku sezonu nie byłem w stanie jednym ciągiem przejechać ok. kilometrowej trasy - musiałem co jakiś czas odpoczywać), ale i tak jazda sprawia mi ogromną przyjemność.
Ja jak się uczyłem mając 4 lata miałem 2 lekcje. Kiedy mnie nauczył skręcać i jako tako zjeżdżać powiedziałem mamie, że nie chce, bo mnie koleś denerwował już. I dalszej techniki uczyłem się sam z artykułów, od ludzi, raz miałem cały wykład po co są kijki od instruktora ( z 65 lat miał) jadąc na wyciągu. Dwa lata temu gadałem w austrii w gondoli po angielsku z jakimś zawodnikiem zjazdowym (tak sądziłem po ubiorze i technice z jaką popitalał na stoku) o technice zjazdowej. Jak się tak uczyłem, dużo mi to dało i jaka satysfakcja jest dochodząc do wszystkiego samemu. Więc myśle, że więcej jak 4 godziny z instruktorem nie potrzeba.:D

P.S. Taki troche off-topic, ale co tam.

łee tam instruktor - ja się nauczyłem jeździć bez instruktora :D

fakt, nauka była bolesna i irytująca - po około 3-ch godzinach nieustannych niepowodzeń i wchodzenia z buta na górkę (wjazdu orczykiem nie opanowałem :D), byłem na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego. Jednak nagle coś pękło i w końcu zacząłem rozumieć (ważne słowo), o co chodzi w jeździe na nartach. A dalej już poszło z górki.

grunt to wytrwałość i determinacja. Nie wykluczam, że z instruktorem mógłbym szybciej dojść do wprawnej jazdy, ale co mi tam - mam satysfakcję, że sam nauczyłem się jeździć.

Aha, po pierwszym dniu umiałem:
- kontrolować linię swojego zjazdu (z dokładnością do 10 metrów)
- hamować
- skręcać pługiem
- stabilnie stać na nartach
- przerzucać ciężar z nogi na nogę oraz przód tył
- przewracać się (wbrew pozorom, dla początkującego to bardzo ważna umiejętność - lepiej przewrócić się, niż walić na krechę przez cały stok).

na pewno wciąż popełniam masę błędów technicznych (na początku sezonu nie byłem w stanie jednym ciągiem przejechać ok. kilometrowej trasy - musiałem co jakiś czas odpoczywać), ale i tak jazda sprawia mi ogromną przyjemność.

Gratuluje że nauczyłeś się jeździć i się przy tej okazji nie zabiłeś. Jak byś się może jakiegos instruktora poradził to byś sobie tak mocno d..y nie obił, no ale widać że w twoim przypadku "co cię nie zabiło to cię wzmocniło". Ale nie odradzaj innym instruktora bo nie wszyscy tacy twardziele:D
wiesz, sporo zależy od predyspozycji człowieka. Są tacy, którzy nawet po 2-ch tygodniach z instruktorem nie nauczą się jeździć.

Jeśli ktoś nie uprawia sportu regularnie i generalnie wolał lekcje polskiego od lekcji WF, to faktycznie lepiej, żeby sobie instruktor(kę :D) wynajął.

Acha, jeszcze jedna, bardzo istotna rzecz, o której wielu zapomina -> odpowiedni dobór stoku, czyli ośla łączka (góra szeroka, dobrze przygotowana, o małym nachyleniu). Podczas swojego 1-szego wyjazdu na narty (wtedy, co się uczyłem), wszystkie dni (czyli jakieś 4-5) spędziłem na takim czymś. Zdrowy rozsądek nie pozwolił mi na jazdę po prawdziwym stoku - choć znajomi o podobnym stopniu niezaawansowania walczyli o życie na nim. Wtedy jazda po oślej łączce pozwalała mi cieszyć się jazdą, a to chyba ważniejsze, niż udowadnianie na siłę, że 'co, ja nie dam rady, ja?' :D
jesli sie zglosisz do szkoly pzn u to napewno nie bedziesz zalowal tylko ze to niestety troche kosztuje:)
Widzisz Maćku, uważasz że do nauki jazdy na nartach instruktor nie jest potrzebny , ty już po 4 dniach umiesz się zsuwać z oślej łączki.
Ja byłem świadkiem takiego oto zdarzenia , na obóz narciarski przyjechała młoda i bardzo drobna dziewczyna w wieku 16 lat , nigdy przedtem nie jeździła na nartach - przy udziale instruktora czwartego dnia jeździła czerwoną długą na około 5 km trasą w Gerlitzen z dużą prędkością z wykorzystaniem krawędzi robiąc przy tym jeden przystanek.
Nie twierdzę że samemu nie można się nauczyć - oczywiście można ,tylko że czas trwania takiej nauki jest duuuuuuuużo dłuższy.Ilość ćwiczeń którą serwuje instruktor z natychmiastową korektą błędów jest bardzo duża. Prędkość przyswajania nauki jest bardzo skuteczna.
Instruktor nauczy Cię jazdy z kijami, bez kijów na krótkich nartach. Ty sam dojdziesz do tego po 2 sezonach.

Ponadto pamiętaj że to co piszesz czytają inni więc nie wprowadzaj w błąd innych swoimi wypowiedziami, Ja miałem przyjemność porównania obu metod Płaci się sporo ale przy dobrym instruktorze wyniki przychodzą bardzo szybko
Bzyku, przecież nikogo nie wprowadzam w błąd, lecz dzielę się swoim doświadczeniem. Zawsze warto poznać DWIE strony medalu.

Wg mnie, mi nie był potrzebny instruktor, ale swoim dzieciom, czy swojej dziewczynie bez wahania zafundowałbym instruktora z uwagi na ich bezpieczeństwo (a sam poszedłbym jeździć na czarnej trasie :D).

Chyba także wiele zależy od predyspozycji zainteresowany - np. ja wolę mówić innym, co mają robić, niż na odwrót... chociaż nie, w trakcie tamtej 'nauki' miałem 'instruktora' - wpadło dwóch kumpli na oślą i powiedziało, że trzeba odciążać którąś nogę.
Nie, wiem - teraz musiałbym cofnąć czas, żeby przekonać się, jak by było z instruktorem.
Na dzień dzisiejszy powiem, że nie żałuję, iż sam się uczyłem :)
czesto jest poprostu tak ze rodzice oddaja dziecko w rece instrutkora poprostu dla tego ze oni chca sobie sami normalnie pojezdzic. iwszystko jest fajnie gdy dziecko tez chce jezdzic, bo jak nie to juz jest katastrofa...

czesto jest poprostu tak ze rodzice oddaja dziecko w rece instrutkora poprostu dla tego ze oni chca sobie sami normalnie pojezdzic. iwszystko jest fajnie gdy dziecko tez chce jezdzic, bo jak nie to juz jest katastrofa... dokladnie... zdarzaly mi sie opcje w stylu "idz, zrob z panem chociaz jeden zjazd, pojdziemy pozniej do mcdonalda, a babcia kupi Ci samochodzik" :D
Ja jestem za instruktorem, byle nie był to, jak to już zauważono - "instruktor". Szczególnie, jeśli jest to ktoś z długoletnim doświadczeniem, bo ma (powinien mieć) wypracowaną metodykę nauczania jazdy na nartach. Sam planuję na początku sezonu (NIECH ON SIĘ WRESZCIE ZACZNIE!) wziąć na godzinkę instruktora, żeby mi wytknął błędy i poradził, co zrobić, żeby ich unikać. To samo zrobiłem kiedyś z tenisem (pewnie znów to powtórzę) i naprawdę uważam, że to się przydaje. Pewnie, jeśli jeździ się nieprzerwanie latami na nartach, to można sobie radzić samemu, ale jak się zaczyna, czy jak ja jeździ raptem sezon po nastoletniej przerwie, warto wydać te parę złociszy, żeby później garściami czerpać przyjemność z jazdy.
a propos instruktorów - czy jest sens brać obcojęzycznego instruktora? Słowaków i Czechów nie rozumiem ni w ząb. Koleś mi poklekocze w ichnim narzeczu, a ja nic nie zrozumiem...

macie jakieś doświadczenia z instruktorami mówiącymi w języku, którego nie rozumiecie?
Wg mnie nie ma szans na przekazanie niuansow... ktore czasami powoduja, ze nagle "zalapuje sie"
a ja mam do was inne pytanko
gdzie mozna znalesc instruktora (albo jakis telefon do niego) ktory nie jest ze szkoly w ktorych jest drogo, bo podejzewam ze wyszloby mmi taniej jakby sie umowila powiedzmy na 3 godziny. co o tym myslicie??
zobacz tu:)
http://www.skiforum.pl/showthread.ph...t=instruktorzy
Zaglądnij również tutaj
http://www.skiforum.pl/showthread.ph...ght=instruktor

:)
Jestem niedoszłym instruktorem PZN, ale jednak chciałabym zrobić instruktora gdzieś za granicą . Czy ktoś może wie , jak i gdzie mozna zrobić taki kurs ?
pozdrawiam najserdeczniej
Jestem zdecydowanie za instruktorem. Ja miałem odrobine szczęścia, że mam 2-uch kumpli instruktorów. Więc mnie nauczyli. Ale czasami bywa tak ( to przykład mojej koleżanki ) że instruktor bardziej zainteresowany jest jej kasą niż jej umiejętnościami. Mam jednak nadzieje , że to przypadek odosobniony i instruktorzy widzą w jakim tempie ich uczniowie łapią sztuke narciarstwa, i bezsensownie nie powtarzają elementów które są opanowane.:cool:
Zauważyłem to teraz. Będąc na wyciągu znajomy uczył 3 letnie dziecko. Uczył je 4 razy. = 180 zł. Dziecko kompletnie nic się nie nauczyło.
Z własnych doświadczeń powiem: istruktor TAK ale bez przesady z ilością godzin.

W tatmtym sezonie pierwszy raz wyciagnałem dziewczynę na narty na Czarną Górę. W ciągu 4 dni miała 10 godzin z instruktorem. To był jednak błąd. Za dużo!! Nie miała czasu na samodoskonalenie i przemyślenie tego co cobi i jak czuje nartę. Ja za to denerwowałem się bo przecież po tylu godzinach powinna być już w stanie samodzielnie poruszać się po stoku w pozycji pionowej a nie na tyłku. W tym roku pojechaliśmy na jeden dzień do Białki a instruktora miała tylko na godzinę i to po dwóch godzinach samodzielnych prób. W ciągu jednego dnia po samodzielnych próbach i godzinie instruktażu zrobiła większe postępy niż przez cztery dni rok temu.

Wniosek taki: nie przesadzajmy z ilością godzin z instruktorem, bo jedyne co z tego będzie dobrego to jego wypchana kieszeń. Druga sprawa, jeśli decydujemy się na więcej godzin, dobrze jest moim zdaniem zmienić intruktora. Inny gość zawsze z innej strony spojrzy i być może będzie w stanie więcej pomóc.
A ja napisze tak jak uważam od dawna. Instruktor nie jest potrzebny! Jeżeli ma się cierpliwość i chęci to samemu można nauczyć bliską osobę. Instruktor będzie przeciągał ilość godzin w nieskończoność, tak, żeby zgarnąć więcej kasy.
A oto konkretne dowody: - był u mnie w sklepie doświadczony instruktor z mieściny z okolic Katowic (nie będe pisał jakiej) i proponował, że nauczy bliską mi osobę jeździć w ciągu jednego dnia. Nie, że mu nie wierze, bo sam bym nauczył w ciągu jednego dnia.
- Następnego dnia widziałem się z nim znowu i twierdził, że nauczy w 3 dni :) Błazenada... Gościu w ciągu jednego dnia zmienił zdanie w takim stopniu. Instruktor nastawiony jest na zgarnianie kasy i będzie robił wszystko, żeby uczyć jak najdłużej. Dostałem propozycje wyjazdu w czerwcu w Alpy, być może skorzystam, bo zna ciekawe miejsce, ale z pewnością nie skorzystam z jego usług instruktorskich ucząc bliską osobę, do których mnie tak namiętnie namawiał. Takiemu człowiekowi lepiej przytaknąć, bo może akurat wierzy w to co robi, a bliskich nauczyć samemu...

A co Wy myślicie o tej sytuacji, która mi się przytrafiła? :)
pozdrawiam
Nie każdy instruktor mysli tylko o tym żeby przeciagac lekcje żeby zgarnąć kasę. Polecem szkółkę ( patrz avatar ) :)
A ten Inst. to był z jakiejś państwówki czy jak?
Wiesz jest instruktor i Instruktor nie ma reguły. Pozatym kto to w/g Ciebie jest ? .
Między innymi - ważna osoba PTTK, człowiek szpakowaty, często wybierający się na narty w Alpy, z długim stażem jazdy na nartach... itd.

Ale ja mam takie zdanie, że lepiej samemu nauczyć jeździć swoją drugą połowe, lub swoja pocieche... Wystarczy cierpliwość i chęć z obu stron. Zawsze będą to chwile ciekawie spędzone z najbliższymi.
Inna sprawa, to eleganckie doszlifowanie techniki, jeżeli komuś na tym zależy, ale to też można poćwiczyć samemu... z teorią w głowie.
Znajdz go to :www.sitn.pl np. w wynikach zawodów albo wśród czynnych instruktorów MENiS. Mylisz instruktora z pilotem wycieczki w Alpy.
syn z żoną brali kilka lekcji z instruktorem.
syn się nauczył, a żona nie.
moim zdaniem ważne jest jakie człowiek ma predyspozycje do sportu.
mnie uczył jeździć syn i jakoś sobie dajemy radę.
chociarz w tym roku napewno kilka lekcji z instruktorem wezmę.
- nauki nigdy za wiele (tylko ta kasa)
Według mnie mozna przeciez wyczuć jaki jest instruktor. Jeżeli coś się nei podoba to podziękowac i narazie. Zgadzam się z mirekn

A ja napisze tak jak uważam od dawna. Instruktor nie jest potrzebny! Jeżeli ma się cierpliwość i chęci to samemu można nauczyć bliską osobę. Instruktor będzie przeciągał ilość godzin w nieskończoność, tak, żeby zgarnąć więcej kasy.
A oto konkretne dowody: - był u mnie w sklepie doświadczony instruktor z mieściny z okolic Katowic (nie będe pisał jakiej) i proponował, że nauczy bliską mi osobę jeździć w ciągu jednego dnia. Nie, że mu nie wierze, bo sam bym nauczył w ciągu jednego dnia.
- Następnego dnia widziałem się z nim znowu i twierdził, że nauczy w 3 dni :) Błazenada... Gościu w ciągu jednego dnia zmienił zdanie w takim stopniu. Instruktor nastawiony jest na zgarnianie kasy i będzie robił wszystko, żeby uczyć jak najdłużej. Dostałem propozycje wyjazdu w czerwcu w Alpy, być może skorzystam, bo zna ciekawe miejsce, ale z pewnością nie skorzystam z jego usług instruktorskich ucząc bliską osobę, do których mnie tak namiętnie namawiał. Takiemu człowiekowi lepiej przytaknąć, bo może akurat wierzy w to co robi, a bliskich nauczyć samemu...

A co Wy myślicie o tej sytuacji, która mi się przytrafiła? :)
pozdrawiam
ja się z Tobą nie zgadzam. W tym roku wzięłam instruktora na 2.5 h, . Pierwszego dnia 0, 5 h, drugiego 1h i trzeciego 1h. Pomimo tego, ze bylam jescze 2 dni w Krynicy, stwierdził on, że nie ma sensu abym brała teraz więcej lekcji, tylko cwiczyła i za rok znowu kilka na początek (lub nie, to zależy)
Jeśli będziecie w Szczawnicy to polecam naszego kolegę Wiertara ze szkoły narciarskiej jako instruktora.
W tym roku podziwiałem go za cierpliwość i widziałem efekty jego nauki. Potrafił zrobić z ludzmi zielonymi napradę coś sensownego.Podziwiałem go za cierpliwość gdy uczył dzieci w wieku 3-4 lat.
Jestem instruktorem jesli macie pytania pytajcie/

nartolandia@op.pl

Z instruktorem mozna sie dogadać.

Wcale drogo tak nie jest...

Jestem instruktorem jesli macie pytania pytajcie/

nartolandia@op.pl
Jestem samoukiem. Pewnie nie dobrze, ale tak wyszło. Po paru sezonach zmieniłem narty na sztywniejsze o mniejszym r. Wcześniej jeździłam na krawędziach, ale poprzednia narta nie starczała przy większych prędkościach.
Po pierwszym dniu bardzo przyjemnej jazdy, mimo wszystko święcie przekonany o beznadziejności mojego stylu, postanowiłem udać się po poradę. Wziąłem instruktora na godzinę i sam nie wiem co o tym myśleć... Kazał mocniej doginać biodro, obejrzał ślad, zaliczył 60 zł i powiedział, że ... jest dobrze. Jak mu powiedziałem, że jestem samoukiem to powiedział, że jest nawet bardzo dobrze - a ja mu i tak nie wierzę.... Może doszedł do wniosku, że z wieloletniego samouka błędów się nie wypleni.
Sam nie wiem o co chodzi. Wiele mi nie pomógł - z tym biodrem nic nie zrobię bo jestem sztywniakiem.
Może skorzystam z kamery.

P.S.
Było to w Białce , a instruktor chwalony na tym forum
Nagraj się i daj na Forum. To powszechna praktyka i większość szkół ją stosuje.
Witam, z rodziną wibieram się na narty. Nikt z nas nigdy wczesniej nie jeździł na nartach. Dlatego też czy m,ożecie udzielić mi odpowiedzi na poniżesz pytania?:
1. Ile godzin należy spędzić z nauczycielem na stoku aby chociażby w podstawowym zakresie nauczyć się jeździć. Wiem, że to zależy od szybkości przyswajania, ale tak średnio.
2. Jadą nas w sumie 4-y osoby. Czy cennik np. 60 zł za godzinę obowiązuje również dla 4 osób, czy dla jednej? Tzn, jakie mam szanse wynegocjować od instruktora w tej samej kwocie za godzinę nauczanie całej czwórki? W końcu przecież i tak jedna osoba płaci a czasu poświęconego na każdego z nas będzie 1/4 ?
3. Czy możecie mi podać na miary na jakieś materiały opisujące teorię - jak zachować się na stoku, którą stronę zjeźdzać na nartach, jak podchodzić pod górkę itp. czego przestrzegać, co krzyczeć gdy widzi się niebezpieczeństwo, ewentualnie jakie ruchy wykonywać ;-).
Chciałbym się z tym zaznajomić już teraz, a nie dopiero na stoku.

Jeżeli możecie odpowiedzieć to będę bardzo wdzięczny. Dodatkowo jeżeli macie jakieś wskazówki dla nas, to proszę również je tu umieścić.
Wielkie dzieki (sorka za błędy, ale idę już spać ;-))
Pozdrawiam
Paweł
[ Może skorzystam z kamery. Myslę, ze cos się nie dogadaliscie się, moze po prostu wyszlo nieporuzomienie, albo instruktor nie mogl dokladnie wytlumaczyc jak likwidowac twoje blędy. Moze jest problem nie w biodrze, nawet sztywniak kladzie się na stoku:D Myslę,ze sprobuj znalesc bardziej doswiadczonego narciaza na stoku, podjedz i popros o poradę, aby rzucil okiem na twoj styl i blędy...na pewno pomoze.;)
Ostatnio właśnie zacząłem przygodę z narciarstwem (tzn miałem wcześniej narty na nogach i zjeżdżałem ,ale powiedzmy ....bezstylowo). 4 dni, 6 godzin dziennie. W programie było: (poza oczywistą rozgrzewką i techniką upadania)
- obracanie się , podchodzenie itp
- pług
- przejście z pługu do skrętów
- kontrola prędkości (skrętami)
- podstawy jazdy carvingowej (krawędzie,krawędzie..)
- no i cały czas postawa,postawa,postawa,postawa

Szkoliłem się pod Nosalem i 4 dnia nawet odważyłem się zjechać, ale bardziej dla adrenaliny niż dla szkolenia (chociaż Nosal nie wybacza złej postawy;) więc człowiek bardziej się mobilizuje)
Myslę tak srednio z praktyki 2-3dni.
Zajrzyj do instruktora w prawym gornym kącie:
http://www.youcanski.com/
ja stwierdziłem ze chce jezdziec na narach i sam sie nauczyłem!! znajmomi ktorzy dobrze jezdzili minie troszke uczyli i tyke...jakbym sie zastanawiał nad instruktorem to nigdym bym nie jezdził!!!! nauczyłem sie trenujac podpatrujac innych i pytajac znajomych..tyle w tym temacie!! chcec to moc!!moj poziom to 7 po paru sezonach!! grunt to sie nie bac i czerpac z jazdy jak najwiecej przyjemnosci!!
w ubiegłym roku byłam totalnie zielona, pierwszy raz narty na nogach. Kolega usiłował mnie podszkolić, ale nie miał za grosz zdolności edukacyjnych. Natomiast dzięki instruktorowi po 2 godzinach stałam w miarę pewnie na nogach, i zjeżdzałam z oślej łączki:D
W tym roku tez wzięłam tego samego instruktora już na niebieską trasę, dzięki temu przestałam bać się "prawdziwej" góry....i ostatniego dnia zjeżdzałam raz po raz z jedynki na Wierchomli...summa summarum: kilka godzin z instruktorem plus własne wdrazanie nabytych z nim umiejętności to zdecydowanie dobra inwestycja...wiem co mówię, bo sama jestem nauczycielem, i widzę róznicę między uczącym jeżdzącym kumplem, a przygotowanym do tego merytorycznie facetem:)
Fajne podsumowanie!Kolega bez zdolności edukacyjnych pozostał KUMPLEM,instruktor po kilku godzinach FACETEM,ciekawe....

Fajne podsumowanie!Kolega bez zdolności edukacyjnych pozostał KUMPLEM,instruktor po kilku godzinach FACETEM,ciekawe.... czepiasz sie filinator :rolleyes:
ów bez zdolności edukacyjnych to mój prywatny facet, a instruktor to instruktor :D....free whatever

ja stwierdziłem ze chce jezdziec na narach i sam sie nauczyłem!! znajmomi ktorzy dobrze jezdzili minie troszke uczyli i tyke...jakbym sie zastanawiał nad instruktorem to nigdym bym nie jezdził!!!! nauczyłem sie trenujac podpatrujac innych i pytajac znajomych..tyle w tym temacie!! chcec to moc!!moj poziom to 7 po paru sezonach!! grunt to sie nie bac i czerpac z jazdy jak najwiecej przyjemnosci!! EEEEEEtamm, nigdy w życiu samouk nie będzie jeździł technicznie tak jak to ma byc. Ślizgać każdy się potrafi lepiej lub gorzej.
Ja tez myslalem ze pozjadałem wszystkie rozumy, jestem samoukiem, uważałem sie za debeściaka, śmigałem po każdej trasie (na czarnych jako tako mi szlo), kolega z forum podpowiedział mi aby wybrać sie na kurs szkoleniowy.
1 dzien kursu i ............. zrobiłem sie taki malutki, stwierdziłem ze to co jeżdżę to żenada, instruktor naszej grupy stwierdził że chyba nie będzie mnie uczył ponieważ jestem skaleczony poprzez samouctwo, przez cały dzień jako jedyny ćwiczyłem osobno (oczywiście z boku), co róż to inne ćwiczenia mi wymyślał.
W 2-gi dzień jazda na tyczkach jeszcze bardziej mi pokazała moje braki.... siadanie na tyłach, słabe biodro, lub brak, pozycja za bardzo odchylona, ćwiczyłem dalej, całe popołudnie na sucho bez nart, dopiero na 3 dzień zaskoczyłem.
dziś jak kogoś uczę i mówię iż czym bardziej stromo tym bardziej sie pochylamy do przody (opieramy sie na piszczelach) to ludzie pukają sie w głowe tak jak ja kiedyś. Ale niestety tak ma być.
Będąc ostatnio na nartach zauważyłem że statystycznie na 10 osób jeżdżących może z 3 nie skręcały tułowiem. I tu wychodzi samouctwo.
Popieram przedpisce, jestem zdecydowanie ZA instruktorem (nie mylic z "instruktorem")!! Tak samo jak z instruktorami jest z jazda na nartach: mozna jezdzic i "jezdzic", albo jak kto woli zjezdzac!
Ja nigdy nie mialam lekcji u prywatnego instruktora, za to zaliczylam 3 wyjazdy szkoleniowe z mniejsza lub wieksza iloscia godzin z instruktorem i moge stwierdzic, ze mialam szczescie, iz na pierwszym wyjezdzie zsuwalam sie po stoku na tyle slabo, ze jeszcze nie zdazylam sobie utrwalic zlych nawykow!! Po tych trzech wyjazdach (i jakichs 10 dniach zsuwania przed szkoleniem) wszyscy mysla, ze na nartach jezdze co najmniej 10 lat (jak mowie ile to nie wierza), a ostatnio mnie nawet chcieli na jakies zawody akademickie wyslac (tylko nie wiedzieli, ze ja zupelnie nie umiem na tyczkach jezdzic, ani tez niespecjalnie sie chce nauczyc jak na razie). Nie pisze tego po to, zeby sie chwalic, po prostu dobry instruktor moze zdzialac wiele, ja mialam szczescie na takiego trafic :) Oczywiscie jeszcze wiele mi brakuje (przede wszystkim kilometrow w nogach), dlatego juz za niecale 3 tygodnie kolejny wyjazd... dla odmiany z instruktorem :D Jak sobie teraz pomysle, ze moglam sie nadal zsuwac, tak jak sie zsuwalam na poczatku i jezdzic "na krawedziach" tak jak jezdzilam to ja dziekuje, strasznie duzo frajdy by mnie w zyciu ominelo :D
A ilu jest "miszczow" na stokach to nie trzeba pisac, to sie widzi!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl