ďťż

Jak nie narty to np... kajaki!

Katalog wyszukanych fraz

Filmy z polskim lektorem i dubbingiem nowości rapidshare download.

Witam
Ja nie narty to może np. kajaki:

Spływ Gołdapą 6-9.06.

Po nieudanych próbach zaśnięcia, koło godziny 1.00 w nocy z 5 na 6 czerwca wsiadłem do samochodu i ruszyłem w miasto coby zebrać chłopaków. Przed 2.00 już byliśmy w Markach a koło 5.00 minęlismy Augustów. Jeszcze postój w Przewięzi na śluzie i rzut oka na Jez. Studzieniczne gdzie spędziłem sporo wakacyjnego czasu i szutrówką wzdłuż Czarnej Hańczy w okolice jeziora Wigry, gdzie czekał na nas sprzęt i transport. Postanowilismy zacząc na Jarce (Gołdapa zaczyna się dopiero od jeziora Gołdap) jak najwyżej to jest możliwe. Ilośc wody pozwalała na zrzucenia kajaczków dopiero przy drugim moście (1) jakieś 13-14 km od jeziora. Początek uregulowany i niezbyt ładny, łaki, napawamy się wolnością, trzeba troche uważac żeby nie siąść na roślinności wodnej (2). Wkrótce mijamy most (3) i rzeka niknie w lesie. Robi się chłodniej a nam coraz cieplej – głazy, zatory z drzew i przede wszystkim mało wody powodują, że płynięcie przeistacza się w burłactwo (4,5). Ciagniemy kajaki na przestrzeni chyba 6 może 7 kilometrów. Czasami uda się wsiąść (6) ale tylko po to żeby za 20 metrów znowu wysiadać (7). W ruch idzie czasmi piła czy siekiera. Nie zmienia to faktu, że lasy piękne, woda czysta, piwo chłodne – po prostu ekstra. Po drodze mijamy bliźniacze łukowato sklepione od dawna nieuzywane wiadukty kolejowe (8,9).
Rzeka opuszcza las zwalnia przybiera bagienny chrakter
Po kolejnych paru kilometrach, przetorowaniu się a włąściwie ominieciu bokiem (10), totalnyego zawału z drzew dopływamy do jeziora. Stoimy po kostki w wodzie na stozku usypanym przez wpływającą do jeziora Jarkę i czekamy na chłopaków. W końcu podejmujemy decyzje o rozbiciu się na polu OsiRu. Nikomu nie chce sie już szukac jakiejs fajnej miejscówki. Po rozbiciu się i zjedzeniu ciućpajsu – makaron z konserwą - nikt nie ma nawet ochoty na wieczorne piwo. Tego dnia po raz pierwszy zasnelismy nie uzywając nawet latarek.
Ranek słońce i piekna pogoda. Nikt nie chce przyjąć opłaty za pole co polepsza humory. Krótka kapiel i wypływ z jeziora. Rzeka na początku to wąziutki pas wody w trzcinach. Zbliżamy się do miasta, mijamy kolejne mosty(11), małe kamieniste bystrza. Wiekszość niestety niespływalna z powodu małej ilości wody, trzeba wysiadać i przeciągać lub przenosic. Miasto z kajaka jak zwykle wygląda niecodziennie. Robimy zakupki i w drogę. Za Gołdapią rzeka jest częsciowo uregulowana. Meandruje przecinając łąki, czasami droge przegradza zastawka lub gospodarski mostek. Często korzystniej jest przerzucać kajaki na linach przez zastawke niż szukac przenoszenia bo brzegi trudnodostepne i strasznie zarośniete – przeciez to poczatek czerwca. Słońce grzeje niemiłosiernie – już wiem, że będę zmienial skóre po powrocie.
Powoli zblizamy się do lasu i do pierwszej elektrowni w dawnym młynie w Rucińsku (12).
PO wizji lokalnej kanału młyńskiego, gdzie na kracie jest tyle smieci, że tworzą zapore nie do przebycia (elektrownię ktos kupił dopiero w zeszłym roku) decydujemy się na spuszczenie kajaków z zastawki i holowanie ich starym korytem (13). 300 metrów walki i już poniżej zapory młyńskiej rzeka zaczyna pieknie nieśc pomiedzy głazami. To jeden z niewielu odcinków przypominających dawną Gołdapę – przed wybudowaniem nowych elektrowni. Rzeka miała kiedyś typowo górski chrakter. Jeszcze teraz pomimo 4 sporych spietrzeń woda szybko momentami płynie i trzeba dobrze wypatrywać aby nie przywalić w leżący tuz pod wodą głaz. Kolejne rozlewisko i kolejna zapora w Boćwince. Tu nocujemy dzieki uprzejmości Pana nadzorującego pracę elektrowni (14,15). Staramy się jak możemy zrewanżować za gościnę (tu nikt nawet nie chce słyszec o pieniądzach) nalewką wisniową. Rano po obejrzeniu elektrowni i sniadanku ruszamy dalej. Znowu kawałek ładnej bystro, płynącej pomiedzy głazami rzeki i kolejne rozlewisko elektrowni (16) i niewygodna przenioska (17) i znowu (18) to samo (19) za parę kilometrów. Tu już trzeba było użyc wózeczka (20). Rzeka wypływa z lasu (21) i meandrując zbliża się do Bań Mazurskich. Przystanek pod mostem, zakupki i w drogę. Przeszkody naturalne na szlaku już się kończą. Jeszcze kilka zwalonych drzew i ostatnia w postaci zatarsowanego koryta. Wybieramy z Tomkiem opcję ominięcia boczna odnogą, która kończy się dla mnie efektowną kabiną i zgubieniem koszulki. Chłopaki przez dłuzszy czas nie mogli spokojnie płynąc ze smiechu. Po godzinie dopływamy do kanału Brożajckiego. Tu pod koniec XVIII zastawiono Gołdape a jej wody skierowano do Węgorapy kanałem przecinającym kompleks leśny. Kanał jest po rostu za…iście piekny. Wysokie miejscami na ponad 10 metrów brzegi, słońce chylące się już ku zachodowi, dające (22) piękne swiatło. Humoru nie sa w stanie popsuć nam dwie zastawki (23), zmuszjące do skomplikowanych manewrów przy przeprawianiu kajaków.
Po 10 godzinach płyniecia osiagamy teren elektrowni wodnej w Brożajciach (24). Mamy nadzieję na fajny nocleg i nie mylimy się. Gościnność Wieśka – właściciela elektrowni, wmurowała nas w ziemię. Obejrzelismy meczyk zostaliśmy obczęstowani dobrymi alkoholami, na zagryche pieczeń z dzika. Rano sniadanie na gorąco. Świeże smażone płoteczki, pieczeń z dzika w zalewie i znakomity chleb po prostu bajka.
A później do kajaków jeszcze ze dwa kilometry i koniec przy ostatnim po naszej stronie moście na Węgorapie(25).
I oczywiście straszna szkoda że trzeba wracać.
Do następnego razu.


Witam
Nie wiedziałem gdzien zamieścic relację a tu taki fajny temat na dodatek mój.:D
W tym roku był Wel wiosenny 09-12 05.
Podróż z Warszawy trwała moment, urazmaicana przystankami nad Wkrą, którą chłopaki płynęli pare lat temu. O 6.45 meldujemy sie Nowym Mieście Lubawskim by po przepakowaniu, dobraniu wioseł i przkonaniu Pana że mimo wiosennej pory jednak zaczniemy od początku, próbujemy zasnąc przywaleni gratami na pace Transita.
Za niecałą godzinę jesteśmy w okolicach miejscowości Kalbornia nad jeziorem Dabrowa Wielka. Szybkie przepakowanie, losowanie i sprawdzenie sprzętu, piwo dla wody i startujemy (1). Kajaki spełniają nasze oczekiwania, nie za lekkie ale za to pancerne. Wadą jest brak fartuchów do dwójek i brak grodzi pomiędzy przedziąłem bagażowym a osobowym w jedynkach, nie sa to jednak wielkie problemy.
Na jeziorze wiatr solidny konieczne kurtki, kamizelki, jedynki szybkie ale bardzo podatne na falę i prądy, dwójki jak czołgi. Słońce i piekna pogoda choc chłodno. Przepływamy przez Dabrówno na jezioro Dabrowa Mała i docieramy do młyna zaraz zaa wypływem z jeziora.

Trudna bo długa przenioska z pełnym obciążeniem po piachu, nieoceniony jest nasz wózeczek. Za młynem rzeka jakby znikła. Ciągniemy kajaki wytrwale, wody jak na lekarstwo za to sieci sporo. (2,3) Cóż ludzie blisko - tak jest zawsze.
Po 400-500 metrach rzeka sie poszerza by przejść niepostrzeżenie w jezioro Jakubowo.(4).
Za jeziorem robi sie ciekawie. Prąd przyspiesza, duzo przeszkód, momentami spadek jest naprawdę solidny(5), bystrza. Z racji wyższego stanu wody przenioski w rejonie żwirowni Grzybiny pozostały nam w pamieci jako spływalne progi. Dalej juz spokojniej (6) by po w sumie 15 kilometrach niełatwego płynięcia dotrzec do jeziora Rumian. Przecinamy szybko jezioro (7) i wpływamy na łatwy i urokliwy odcinek łączący jezioro Rumian z jeziorem Zarybinek. Na Zarybinku decydujemy sie na nocleg. Przepłynięcie 21 km zajęło nam koło 8 godzin. Tempo słabe ale tez rzeka zaskoczyła nas swoją uciążliwością. We znaki daje sie tez nieprzespana noc. Ognisko, winiaczek;) i regeneracyjny sen.
Drugiego dnia zbieramy się starsznie długo. Na wodzie jesteśmy dopiero po 10,00.(8) Przenosimy kajaki w Tuczkach i rozpoczynamy pierwszy odcinek rzeki kwalifikowany jako rzeka górska. Tak naprawdę to rzeka do jeziora Tarczyńskiego nie jest trudna ale bardzo uciążliwa. Docieramy do jeziora Tarczyńskiego, które szybko przecinamy i poprzez jezioro Grądy znowu powracamy na rzekę. Pierwotnie gdzieś tu zakładalismy pierwszy biwak ale widac że bez nocnego płynięcia byłoby to po prostu niewykonalne.
Dopływamy do małego i urokliwego jeziorka Zakrocz gdzie robimy małą imprezkę w komfortowych, niemalże domowych warunkach (9).
Staramy sie płynąć szybko, jednak rzeka nadal zaskakuje ilościa przeszód. Często trzeba wysiadac z kajaka a dno do piaszczystych nie nalezy (10).
Bystrza urozmaicaja troche walkę z powalonymi drzewami (11). Ale nie na długo (12,13). Miejscami jest naprawde pieknie (14). Zabliżamy się do Przedciborza gdzie rzeka staję sie górska nie tylko z nazwy. Uciążliwośc a do tego szybszy nurt (15,16).
Nie dajemy rady dotrzeć do Lidzbarka Welskiego a taki był pierwotny plan, choc nadrobilismy w stosunku do dnia wczorajszego jakieś 5 km. Biwakujemy w miejscu zmiany kierunku płyniecia Weli z SW na NW. To tutaj na poczatku XV wieku krzyżacy zablokowali pierwotne ujście Weli do Wkry i skierowali ją do Drwęcy.
Rano wstajemy rześcy i pełni werwy. Na wodzie przed 9.00. Przed nami najtrudniejszy odcinek rzeki. Do Lidzbarka nadal duzo przeszkód przy dośc szybkim prądzie. W mieście szybkie zakupy, sniadanie i dalej. Za jeziorem Lidzbarskim rzeka troche spokojniejsza. Mijamy Kurojady (przenioska) a zaraz potem Chełsty (spuszczamy kajaki na linach). Jaz w Chełstach zgodnie z opisem nie wygląda na bezpieczny do spłynięcia, zwłaszcza na cięzko. Za jazem około 400-500 metrowe bystrze - jak na Dunajcu niemalże. A dalej juz tylko gorzej. Wpływamy do uroczyska Piekło. Odcinek trudny ww1 do ww1+ nie jest długi ale jest rzeczywiście syty. Nie obyło się bez moczenia. Pomimo fartuchów wnetrza kajaków poznały co to smak wody. Prąd szybki miejscami głęboko (17). Zmarznięci i zmęczeni biwakujemy gdzies w okolicach miejscowowści Tama. Ten odcinek dał nam najbardziej w kość. Do tego dołozyło się zimno i lekki deszczyk. Nawet nie rozpalamy ogniska. Jutro mamy jeszcze do przeopłynięcia jakieś 25-26 km w teoretycznie łatwym już terenie.
Ruszamy przed 8,00, tradydyjne piwo na wodzie i dla wody i dośc szybko dopływamy do młyna w Lorakch (18) gdzie Wel dzieli się na starorzecze i tzw. Bałwankę. My płyniemy Bałwanką. Mijamy najpierw jedno poźniej drugie jezioro powstałe w wyrobiskach po kredzie jeziornej i dopływamy do jeziora Fabrycznego. Jezioro płytkie o niestabilnym dnie, brak możliwości wyjścia na brzeg. Tu wywrotka to naprawde katastrofa.
Za jeziorem Fabrycznym kolejny przełomik. Prąd wolny ale głęboko i nagromadzenie przeszkód straszne (19).
Łączymy się ze starym korytem Weli. Mijamy ostatnie na drodze bystrze (20). Rzeka już spokojna ale nadal bardzo uciążliwa. Przenioski już w oklicach ujścia również nie nalezały do komfortowych (21).
W końcu ujście Welu do Drwęcy (22).
Płyniemy jeszcze praktyczenie bez wiasłowania do Nowego Miasta Lubawskego gdzie kończymy spływ (23).
Sprzęt okazał się naprawdę dobry, wytrzymały, wygodny, zwrotny(24).
Kolejna rzeka za nami. Spływ świetny choć rzeczywiście trudny i uciążliwy. Rzeka ani na moment nie odpuszczała, stawiając nam twarde warunki nawet pare km od ujścia.
Odcinki przełomowe nie przereklamowane. We znaki dała się pora roku bo choc pogodę mielismy generalnie dobrą to optymalnym strojem była koszulka, kurtka i kamizelka.

Po takich przeżyciach naprawdę nostalgia za sniegiem mija jak reką odjął.
Polecam
Fantastyczne opisy i tak dokładne, że ma się wrażenie uczestniczenia w wyprawie, do tego fajne zdjęcia...dzięki tym większe, że też mamy w planach spływ kajakowy.
A jeszcze opinia, że mija nostalgia za nartami...bardzo "budująca" :rolleyes:
Cześć
Dzieki. Szczerze mówiąc starłem się raczej nie operować kilometrami itd.a i tak wyszło przewodnikowo. zdjęcia z weli wstawię jak tylko admin coś mi odblokuje.
Pozdrawiam i zapraszam innych do wstawiania swoich relacji


Wel fajna rzeka , musze sie wybrać jeszcze raz bo byłem ponad 10 lat temu.
Jeśli ktoś będzie zainteresowany to chętnie służę opisami szlaków kajakowych na Brdzie ,Drwęcy, Drawie czy Łynie. Piękny opis Weli ,serdeczne dzięki .
...kajaki...nostalgia za śniegiem...spływy...Brda...trochę jak gra w skojarzenia zimowe spływy kajakowe
Polecam świetną stronę Zimowy Spływ Kajakowy na Brdzie im. Jerzego Korka.
http://www.zimowa-brda.8h.pl/?sh=linki
A może ktoś z nas będzie chętny podjąć taaaaaakie wyzwanie?

...kajaki...nostalgia za śniegiem...spływy...Brda...trochę jak gra w skojarzenia zimowe spływy kajakowe
Polecam świetną stronę Zimowy Spływ Kajakowy na Brdzie im. Jerzego Korka.
http://www.zimowa-brda.8h.pl/?sh=linki
A może ktoś z nas będzie chętny podjąć taaaaaakie wyzwanie?
Hanuś ...
Nie mieszajmy już całkiem pór roku. Ja mam np. kupę znajomych, którym niewysłowioną frajdę sprawia jazda góralem po kopnym śniegu (nawet często urządzają takie niedzielne rajdy w zimie na Górę Św. Anny - jakieś 40 km z Opola ) Ale czy to jest normalne ? Chyba nie do końca. Dlatego podobały mi się (choć się wtedy z nimi nie zgadzałem) słowa Freda, że nie można naginać jednego sezonu kosztem drugiego. Dlatego róbmy w zimie - "zimowe tematy", a w innych porach te letnie rowerowo-kajakowo-inne ;-)

Zdravim :-)

ps
No i do zobaczenia NIEBAWEM właśnie na tych niezimowych zabawach ;-)))
Cześć
Otisko moje słowa wypowiedział. Jak sie jeszcze wspinałem to nawet mi dogłowy nienprzychodziło zajć sie wspinaniem w zimie, choc nie raz zimowe warunki sie zdarzały. Podobnie z kajakami. Jak wspomniałaś Brdę to od razu przedoczyma stają mi wspomnienia z najfajniejszego spływu na jakim byłem. Ja z Rybelkiem i para naszych przyjaciół - dwa kajaczki. Fantastyczne wakacje. Przepiękna górna Brda bo im dalej tym więcej ludzi i tym gorzej. Nie wyobrażam sobie tego w zimie.
Tak jak gdy ciepło sie robi o jeżdzeniu na nartach juz nie myślę tak gdy snieg pierwszy spadnie tylko narty mi w głowie:D
Pozdrowienia
Z cała stanowczością podzielam Waszą opinię w temacie zimowego szaleństwa w kajaku.
Ciekawostką jednak jest, że ta opinia nie jest niczym nowym, na dowód cytuję fragment tekstu przeczytanego na polecanej stronce:

Kajak, po eskimosku Ka-i-ak czyli czółno męskie (Umiak to kobieca łódź wiosłowo-żaglowa), jest szczytowym osiągnięciem i genialnym wynalazkiem eskimoskim. Służył on w pierwotnej formie głównie do polowań na foki i morsy na wodach wśród lodów Grenlandii. Do turystyki w strefie umiarkowanej został on adoptowany przez praojca współczesnych kajakowców, szkockiego prawnika Johna Mac Gregora i odtąd był użytkowany głównie w sezonie letnim. Spływy zimowe, do których jak gdyby kajak został stworzony, organizowane były podobno już wcześniej na górnym Renie w Niemczech, a jako spływy sylwestrowe w Kanadzie.

W Polsce do zimowych spływów kajakowych od początku odnoszono się niechętnie, a nawet wrogo. Początki tej nowej formy zimowej turystyki, datowane na rok 1965, były burzliwe i obfitowały w szereg nieprzyjemnych incydentów typu - stwarzanie sztucznych przeszkód, trudności i dodatkowych wymagań.


Fajnie jednak, że są ludzie, którzy ubarwiają nasze życie swoimi pasjami.
Witam
Dopiero teraz udało Mi sie wkleic zdjęcia z Welu.
Pozdrawiam
I tu jeszcze trochę:

Hanuś ...
Nie mieszajmy już całkiem pór roku. Ja mam np. kupę znajomych, którym niewysłowioną frajdę sprawia jazda góralem po kopnym śniegu (nawet często urządzają takie niedzielne rajdy w zimie na Górę Św. Anny - jakieś 40 km z Opola ) Ale czy to jest normalne ? Chyba nie do końca.
Nie zgadzam się, sam bym pojechał w takim rajdzie :D
Jeżdżę na rowerze niezależnie od pór roku, wiadomo że zimą mniej, ale rowerowanie po zaśnieżonym lesie to coś pięknego :) nie zarzucam też jeżdżenia do pracy.
dojeżdżałem już do roboty przy -20 i w zamieci śnieżnej więc już chyba żadna pogoda mnie na rowerku nie zaskoczy ;-)
I obserwuję z roku na rok, że zimowych rowerzystów ciągle przybywa. Ja już mam na koncie 10 zim na rowerze, i faktycznie 10 lat temu to było postrzegane jak fanaberia :) ale to się już zmieniło, podobnie jak np. stosunek ogółu do biegania.
pozdro i sorry za OT w kajakowym temacie,
Tomek
Można na nartach latem zjeżdżać z wydm na pustyni ,to czemu nie rowerkiem zimą po stoku narciarskim :) Widziałem ostatnio gdzieś chyba w TV jak koleś zjeżdżał na rowerku po stokach narciarskich, czemu nie. Byle nie w Białce :D

Można na nartach latem zjeżdżać z wydm na pustyni ,to czemu nie rowerkiem zimą po stoku narciarskim :) Widziałem ostatnio gdzieś chyba w TV jak koleś zjeżdżał na rowerku po stokach narciarskich, czemu nie. Byle nie w Białce :D Jest sporo zapaleńców regularnie uprawiających zimową porą DH na rowerze na stokach Skrzycznego :)
Mitku,
prawdziwy artysta z ciebie, zdjęcia długo oczekiwane, ale....... warto było:p
Szczególnie bliskie mojemu poczuciu piękna są pod numerem 14 i 17
choć mam pewien niedosyt.......są takie małe:eek:
pozdrówka

Mitku,
prawdziwy artysta z ciebie, zdjęcia długo oczekiwane, ale....... warto było:p
Szczególnie bliskie mojemu poczuciu piękna są pod numerem 14 i 17
choć mam pewien niedosyt.......są takie małe:eek:
pozdrówka
Hej Hanka !
Sama zrobisz lepsze ...
I to niebawem ;-)

Zdravim :-)
Cześć

Mitku,
prawdziwy artysta z ciebie, zdjęcia długo oczekiwane, ale....... warto było:p
Szczególnie bliskie mojemu poczuciu piękna są pod numerem 14 i 17
choć mam pewien niedosyt.......są takie małe:eek:
pozdrówka
Dzięki. Zero artysty, zdjęcia robione telefonem, noramlnie miały ponad mega ale amiejszyłem żeby szybko się otwierały.
Poniżej większe, niestey 17 jak widac lekko nieostre.
Pozdrawiam
Mitku, telefonem, czy aparatem, piekno wodnego szlaku fascynujące, a i tak najbardziej liczy się oko fotografującego;)
ps. dziękuję za powiększenie 14 i 17, bo odbieram to jako osobisty podarunek

O.tisku, w tej kwestii, niestety wystapił error:eek:, padł w moim aparacie wyświetlacz, o czym wiem po konsultacji z IVENEM, a to dla mnie autorytet w sprawach techniki, więc nie mam szans na przebicie Mitka, ale robiąc fotki telefonem, będe usiłowała mu dorównać, tym bardziej, że i nasz szlak zapowiada sie równie urokliwie...a może bardziej:p

padł w moim aparacie wyświetlacz, o czym wiem po konsultacji z IVENEM (...) ale robiąc fotki telefonem, będe usiłowała mu dorównać, tym bardziej, że i nasz szlak zapowiada sie równie urokliwie...a może bardziej:p Otóż Haniu chcę Ci "czem-prędzej" donieść, że mój Canonik został skutecznie przez jednego opolskiego fachmana-złotą rączkę "reinkarnowany" po zimowych szaleństwach jego właściciela podczas apreski na Molku i perturbacjcach z tym związanych, w związku z czym - niezbędna dokumentacja fotograficzna będzie mogła być dokonana ku chwale etc (...)

Zdravim :-)
Witam

Mitku, telefonem, czy aparatem, piekno wodnego szlaku fascynujące, a i tak najbardziej liczy się oko fotografującego;)
ps. dziękuję za powiększenie 14 i 17, bo odbieram to jako osobisty podarunek
Tak oczywiście to osobisty podarunek. Jak zapiszesz sobie zdjęcia na dysku to możesz sobie sterowac wielkością bo nasza forumowa przeglądarka troche małe je wyswietla. Niestety tam gdzie bardzo często warto by pstryknąc fotke nie ma jak bo trzeba sterować zeby nie ulec kąpieli niechcianej;):)
Pozdrawiam i miłej zabawy

Witam

bo trzeba sterować zeby nie ulec kąpieli niechcianej;):)
Pozdrawiam i miłej zabawy

Jako to na ostatniej Pilicy KrzysiekGP nieopacznie poczynił:rolleyes::D;)
Cześc

Jako to na ostatniej Pilicy KrzysiekGP nieopacznie poczynił:rolleyes::D;) Płynąłeś niedawnno Pilicę?
Planujemy na nastepną czterodniówkę.
Pozdrowienia
Mitek .. a mnie zdjecie sandalkow sie podoba, perspektywa fajna.. i to byl mily dzien z pewnoscia, fajny splyw.pzdrw alook

Mitek .. a mnie zdjecie sandalkow sie podoba, perspektywa fajna.. i to byl mily dzien z pewnoscia, fajny splyw.pzdrw alook Co to byla za okolicznosc w ktorej Mitek zdejmowal sandalki.
Czytam ten watek bez kompletnego zainteresownia i to chyba mi umknelo.
tam zdejmowal od razu fredu.... mial na sobie ! nie poplynalbys kajakiem po Wannensee ? ;)

tam zdejmowal od razu fredu.... mial na sobie ! nie poplynalbys kajakiem po Wannensee ? ;) Poplywal bym, kajakiem tez
wrocmy jeszcze do zdejmownia sandalow.

Napisał alook
Mitek .. a mnie zdjecie sandalkow sie podoba, perspektywa fajna.. i to byl mily dzien z pewnoscia, fajny splyw.pzdrw alook

Piszesz wyraznie, ze zdejmowal sandalki.
Dla mnie jest wazne jakie czekaja Mitka po zdjeciu sandalek perspektywy. Piszesz ze fajne to ja tez chce je miec ale czy doznam tych wspanialych perspektyw bez zdejmowania sandalek?.
perspektywy ? lazenia na tzw bosaka, jak nie zdejmiesz fredu to nie zaznasz kontaktu z natura, czyli gola stopa= kontakt z matka ziemia.

perspektywy ? lazenia na tzw bosaka, jak nie zdejmiesz fredu to nie zaznasz kontaktu z natura, czyli gola stopa= kontakt z matka ziemia. Pozwole sobie na streszczenie watku:
Po zdjeciu sandalek Mitka, nastepuje goly kontakt,
otwieraja sie fajne perspektywy na mily dzien.
po zaznaniu kontaktu wszystko splyw(a) natura(lnie) w ziemie,
a matka jest tylko jedna.
Fredu pojdziesz na szafot, pod pregierz Ty Bezecnicku ! :)

Fredu pojdziesz na szafot, pod pregierz Ty Bezecnicku ! :) Droga Kolezanko.
Sama wysylasz sie na szafot.
Streszczenie zrobilem, uzywajac tylko Twoich dwoch ostatnich wpisow nic wiecej.

Cześc

Płynąłeś niedawnno Pilicę?
Planujemy na nastepną czterodniówkę.
Pozdrowienia
A owszem dwa tygodnie temu .
Rzeczka spoko , tyko jednego dnia strasznie żabami z nieba miotało i troche przeszkadzało w kontemplowaniu widoków.
Dobrze, że jest w tym wątku na posterunku Nightgale (i trochę wyprowadził temat na prostą), bo od pewnego momentu dyskusja coraz bardziej dryfowała na manowce, ale co zrobić, jak z każdego zakątka na forum "wali" sezonem ogórkowym, że hej :-D

Zdravim :-)

ps
Wiem, wiem .... byle przeczekać ;-))))
"....życie bez czekania na cokolwiek nie ma najmniejszego sensu i wypełnia się po brzegi rozpaczą."

ps. pozdrawiam wszystkich czekających :D
Witam

A owszem dwa tygodnie temu .
Rzeczka spoko , tyko jednego dnia strasznie żabami z nieba miotało i troche przeszkadzało w kontemplowaniu widoków.
Jak rozumiem rzeka raczej piwna;):)?
Pozdro
Znalezione na stronie kajak.org.pl, para naukowe uzasadnienie dla braku akceptacji do spędzania zimy w kajaku...było tak od razu:p

Uwagi dotyczące bezpieczeństwa spływów zimowych.

Spływ zimowy można zorganizować i przeprowadzić tak, aby był całkowicie bezpieczny. Moim zdaniem kajakowanie zimą nie służy udowadnianiu sobie czegokolwiek, ale jest bardzo piękną formą kontaktu z dziką przyrodą. Uważam, że na bezpieczeństwo i zadowolenie z wycieczki mają wpływ następujące czynniki:

* Kajakarze muszą mieć odpowiednie doświadczenie, być zdrowi i odpowiednio przygotowani kondycyjnie.
* Należy wybrać znaną sobie rzekę o małej ilości przeszkód (możliwe zatory) i niezbyt wartkim prądzie. Trzeba z definicji wykluczyć możliwość wywrócenia kajaka - w zimowych warunkach jest to nie tylko nieprzyjemne, ale i niebezpieczne.
* Trasa powinna być tak zaplanowana, aby w każdej chwili istniała możliwość zakończenia spływu i ewakuacji. Warto jest umówić się z kimś, kto może przyjechać w razie kłopotów i pomóc się szybko ewakuować.
* Konieczny jest odpowiedni ekwipunek i sprzęt asekuracyjny. Należy być ubranym w kamizelkę - zimowy strój nie zapewnia pływalności. Nie zapominamy również o rzutce. (Warto tu zauważyć, że rzutka na spływie zimowym może stać się przyrządem jednorazowego użytku - zamoczona i zamarznięta ponownie nie spełni już swojej funkcji.) Zapas suchej odzieży (z butami, rękawicami i czapką bądź opaską na głowę) zapakowanej w nieprzepuszczalny worek stanowi zabezpieczenie w przypadku zamoczenia się. Ponieważ kajak i wiosło pokrywają się bardzo szybko lodem, najlepiej używać kajaka z polietylenu lub nadmuchiwanego, "szklak" może nie wytrzymać odbijania lodowej skorupy z burt. Fartuch musi dać się łatwo nałożyć - nawet jeśli zamarznie na nim woda.

Najbardziej narażone na odmrożenie są dłonie. Neoprenowe rękawice do kajakarstwa górskiego nie izolują wystarczająco, a poza tym są one obcisłe. Jeżeli wiosło obrośnie lodem (a obrośnie na pewno poniżej -5C), nie da się uniknąć pochlapania dłoni wodą. Obecnie można kupić w sklepach z odzieżą ochronną ocieplane rękawice dla rybaków. Sprawdzaliśmy je w temperaturze około -10C: zdały egzamin, chociaż po paru godzinach były już lekko wilgotne w środku. Koniecznie trzeba mieć suche zapasowe rękawice - do ubrania po zakończeniu płynięcia. Trzeba liczyć się z koniecznością przerwania lub zakończenia spływu, o ile nie uda się rozgrzać dłoni (objawem jest utrata czucia w palcach na dłużej, niż kilkanaście minut). Jeśli nie ma silnego mrozu czasami pływam bez rękawic, ale ceną którą płacę za to jest pękający naskórek.
Podczas spływu nie wolno używać alkoholu, nawet w małych ilościach - poprawia on co prawda samopoczucie, pozornie rozgrzewa, ale tak naprawdę działa dokładnie odwrotnie - rozszerza naczynia krwionośne, co prowadzi do szybszej utraty ciepła (wiem, że to jest oczywiste z medycznego punktu widzenia, ale ludzie starają się temu zaprzeczać i dlatego o tym piszę). Do rozgrzania dobrze nadaje się gorąca i mocno osłodzona herbata. (Ja słodzę glukozą.)
Zamarznięty brzeg rzeki i lód utrudnia w wielu miejscach bezpieczne wyjście z kajaka. Przydatnym, a nawet niezbędnym elementem wyposażenia jest mała poręczna kotwica lub czekan lodowy, który umożliwi zatrzymanie się i wydostanie na oblodzony brzeg.
Źródłem realnego niebezpieczeństwa są tworzące się lodowe zatory. Widząc zator należy natychmiast zawrócić, aby jak najszybciej wyjść na brzeg w bezpiecznym miejscu. Wpadnięcie do wody między kry przy silnym nurcie może doprowadzić do utonięcia - szczególnie, gdy dojdzie do wciągnięcia kajakarza pod lód.
W razie zamoczenia ciała na mrozie trzeba za wszelką cenę uniknąć przechłodzenia (hipotermii). Należy jak najszybciej przebrać się w suchą odzież i rozgrzać całe ciało i kończyny. Chwilowa utrata czucia w kończynach, dreszcze i drżenie nie są jeszcze objawami poważnego przechłodzenia. W przypadku wystąpienia objawów przechłodzenia (ogarniające uczucie senności i znużenia, zanik odczuwania dreszczy, sztywność mięśni i drgawki), zalecane postępowanie jest opisane w tekście o zasadach bezpiecznego kajakowania w zimie. Stan taki stanowi bezpośrednie zagrożenie dla życia. Ryzyko związane z odmrożeniami i hipotermią rośnie gwałtownie przy temperaturach poniżej -10C.


Witam

Jak rozumiem rzeka raczej piwna;):)?
Pozdro
Dokładnie , pełen lajcik .
Jak jest ładna pogoda to się można ładnie zrelaksować.
No chyba , że się płynie jeszcze zalew Sulejowski .
Tu się można zachetać (o czym pewni forumowicze się kiedyś przekonali);)
A na takie miejsce natrafił ktoś? Grunt to skuteczne ostrzeżenie dla kajakarza :D
Gdzie to jest ?
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • docucrime.xlx.pl